Wszystkie simy i simki występujące tutaj oprócz głownego bohatera i oczywiscie kota, to aktorzy EA wygenerowani przez grę.
Narratorem jest sam głowny bohater zmuszony do tego przez Stwórcę. Stwórca tym razem tylko czasem sie ujawnia, albowiem on nic prawie nie zrobił w temacie akcji . On tylko spełniał życzenia i nie ponosi odpowiedzialnosci za to co z tego wynikło. Ciecie/ Akcja
=========================================================================================
Jeśli chcecie poznać przykładowego kretyna - proszę bardzo . Oto ja. Facet ktory osiągnął sukces w pracy zawodowej. I to w jakiej pracy... Instytut odremontowany po awanturze ze Stwórca Stanowisko - Pionier Technologii, zarobki swietne przeszło 1500 dolcow dziennie, zgrany zespół ... ach łza sie w oku kręci..
Jak do tej pory potrafiłem się zręcznie migać od wszelkich zobowiązań - ma się tą charyzme. Tylko moj kot Leon ma prawo skakać mi po głowie, stole, a nawet po lodówce . Jak do tej pory..
- Charakter.. a po kiego grzyba mam się przyznawać jaki mam charakret? Przeprowadzka do bloku ze szczurami? To jest szantaż! I nie oryginalny!
Ze szczurami.. Ale wymyśliłes!
I po co sie tak denerwowac? Przeciez juz zacząłem pisac...Przystojny - ja uwazam ze tak - mam lustro - sredniego wzrostu - juz.. juz .. przechodzę do charakteru - wesoły perfekcjonista. Za mało? Ależ jesteś upierdliwy!! OK - jestem cynikiem i egoistą. Zadowolony? Ma to związek z pewnym Stwórcą - a może nie? Moj tatuś wampir też ma jakieś zasługi w tym temacie. . Byłem jego synem numer 12 , albo 14 , a moze nawet 24? Nawet Ty nie pamietasz? Dobre! Wszechwiedzacy gubi sie w rachunkach.. Ale tak naprawdę to jestem "wypadkiem przy pracy Stworcy". Smutny fakt.
"Nie wypadkiem przy pracy ale dzieckiem specjalnej troski, co bezczelnie wykorzystywałem " - tak mam napisać ? No nie! Bezczelnie?.. A czyja to wina ze jestem na dzis uziemiomy? Kto na moje nieszczęcie spełniał mi wszystkie marzenia.? Miałem nie marzyć? Za swoje marzenia nie odpowiadam! Kazdy może pomarzyć ale nie każde marzenie trzeba spełniać! Ale ktoś mi chciał dowalić! Puf- spełnił moje kretynskie marzenie i kupił szafę !
Każdy ma jakieś słabostki, a to, że ja jestem flirciarzem, czy ktoś inny kleptomanem, to tacy żeśmy się urodzili. Czy to nasza wina? Prawda - podobaja mi się rude i blond damy - nie za szczupłe! Egzotyczne wampirzyce też, mniejsza o figure ale to pewnie po tatusiu mam. Poczucie estetyki ? Czyjej? Bo nie mojej! No to teraz rozumiem te podtykane mi pod nos chodzące szkielety ...
Dosyć o mnie? Na szczęście .. Czas na mojego kota Leona i jego wady? No o kocie mogę dlugo..
Mister Leon, to mój prawdziwy przyjaciel i żadnych wad nie ma! To kot idealny! Ma nieszkodliwe dziwactwa - nie lubi telewizji, komputera i ma uczulenie na jednostki zenskie, które mnie odwiedzaja, co jest dowódem wierności i przywiązania. . Bronii swego stanu posiadania - czyli mnie.
I tak mister Leon i ja żylismy zgodnie i szczesliwie nie mając najmniejszej ochoty, by nam ktoś tę idyllę zepsuł. Ale pewien Wszechwiedzacy - szlag by to .. spelnił mi kretyńskie marzenie i wszystko to, to już czas przeszły..
Musiałem rzucić pracę i zamienić sie w niańkę. Nie dobrowolnie - o nie! Padłem ofiara innego szantażu! Streszczając - wpadłem z rudą wampirzyca w sprezentowanej przez Stwórce szafie, a ponieważ dzieciątko okazało sie nie być wampirem, dama zażadała abym to ja poniósl konsekwencje tej katastrofy. Argumenty byly następujące. Ona nie umie gotować. W dzień musi spać w trumnie, a dzieciak od rana aktywny i ciągle ja z tej trumny wyciąga domagając sie atencji. Nie wspominając o tym , ze ona dzieciątek wręcz nie znosi. Wiec jesli ja mam choć minimum poczucia odpowiedzialnosci i nie chcę być tegularnie nawiedzany w nocy w celach konsumpcyjnych , to mam ją uwolnić od tego kamienia na szyi. A czosnek na nia nie działa - stwierdzila na zakończenie z dużą satysfakcją. Ja byłem słabo przekonany do idei, ale Stwórca niestety dał sie wyrolować... A może nie? A kto od po dwoch dniach zajmowania sie dzieciakiem zwiał na budowę? Przeciez nie ja!
Że też zachciało mi sie seksu z ryzykiem! I nikt mnie nie powstrzymal ! A mógł!
Na przebudowe chaty i urządzenie pokoju dziecinnego wydałem prawie wszystkie swoje oszczędnosci - ale rakiety nie sprzedałem! Budowałem ja tygodniami i ulepszałem . Nie mogę niestety miec sportowego bolida - w moim swiecie jest zakaz posiadania pojazdów tego typu więc ta rakieta jest symbolem statusu dla mnie, podobnie jak w Waszym swiecie byłoby posiadanie sportowego autka. Nawet Cwir nie ma rakiety! Taa.. wiem ze istnieje swiat równoległy. Ktoś mnie oświecil w tym temacie po tym jak zrobiłem temu Ktosiowi awanture za hibernowanie w pracy przez 12 godzin. Lekko Ktosia szoknęło gdy sie okazało ze czas ktory powinien teoretycznie sie dla mnie zatrzymać biegł sobie spokojnie dalej i było dobrze po pólnocy, gdy mnie odnaleziono w stanie prawie agonalnym.. * Miałem duzy problem jak wrócic do domu, bo teleport się spieprzył - nie reagował na polecenia telefoniczne i w koncu przyczolgalem sie do chaty z Instytutu na piechote. Nie było siły - musiałem wziąć urlop, tak mnie to fizycznie psychicznie wykończyło.
* Dopisek Ktosia. Skutki wchodzenia przez MC do CAS podczas pracy podopiecznego. Niesty foci zjawisku nie zrobiono bo ratowano Świat , czyli sejf.
Ten dzieciak to było istne utrapienie ! Na starcie latałem do niego bez przerwy sprawdzając czy nie głodny, albo brudny. Tego mi tylko brakowało zeby Opieka do mnie sie przyczepiła! Kot Leon przezył szok kulturowy po zapoznaniu sie z nowym członkiem rodziny. Na starcie obie strony nie przepadały za sobą ale z czasem zawarły pokój i przyjaźń.
Leon nie przywykl jednak do o tego by go ciagle zamęczano pieszczotami, gaworzenie tez mu słabo wychodziło. To bardzo spokojny kot z nieszkodliwymi słabostkami - fobia na wszystko, co ma ekran, skakanie po blatach , łakomstwo, no i zazdrość o mnie. Ja osobiscie lubię te jego skakanie po blatach - bawi mnie to . Bawi mnie jego zaglądanie mi do talerza i prawie do łez rozśmiesza mnie jego reakcja na widok obcych dam w naszej chacie.
Troche na starcie bałem się jak zareaguje na nowego lokatora, ale po pierwszym szoku i zawarciu rozejmu jakoś sie obaj do siebie przystosowałi.. Jestem perfekcjonistą, więc jak się czegoś podejmę nawet zmuszony szantażem - tak... tak nazwijmy rzeczy po imieniu, ktos tu wspominał blok ze szczurami - to wykonuje to najlepiej jak potrafię. Wychowanie Jona po pewnym czasie stało się dla mnie kolejnym wyzwaniem - jesli posiłek to tylko przyrzadzony przeze mnie - zadne tam erzace - tylko przetworzone warzywa i owoce z naszego ogrodu . Pomoc przy klockach - 2 godziny dziennie , 3 godziny dziennie nauka z fiszkami , wspólna zabawa lalkami - 2 godziny , podciaganie sprawnosci fizycznej przez zabawe 1 godzina , czytanie ksiazeczki z obrazkami 1 godzina , a gdy reszte dnia wypełnialy posiłki , kapiel, nauka korzystania z nocnika , czytanie do snu , utulanie i tak dalej, to nic dziwnego ze zasypiałem na siedząco i stojąco.
Jednak musialem znalezc czas na ogród, upichcenie jedzenia no i skombinowanie jakiejś forsy. To odwalałem w nocy, gdy dzuieciak spał. Praca w Instytucie to były wakacje w porównaniu do tej harówy.
Nowy członek rodziny i liczne dodatkowe obowiązki absorbowały mnie tak bardzo , ze w końcu Leon się zbuntowal pewnego dnia i zwiał z chaty. Zaniedbałem go..
Dzieciak płakał od rana do wieczora tęskniąc za swoją żywą, futrzaną zabawką. Dałem ogłoszenie i nawet nie próbowałem Leona szukać - wróci jak zechce, nie predzej. Zresztą nie miałem czasu na rozpamiętywanie tego wydarzenia, bo potomek zajmował mnie od rana do wieczora.
Cholerna mamusia nie odwiedziła nas ani razu - skreśliła nas chyba na amen z listy znajomych. Nawet Don Lotario odwiedzał swoje potomstwo, gdy mu sie wpadka trafiła - oczywiscie nie byl takim frajerem jak ja i zadnego dzieciaka do chaty nie wziął, a miał ich z piecioro -kazde z inna naiwną, nie liczac tych co mu sie trafily w domu , z siostrami Kaliente. No nie zazdroszcze facetowi - dawały mu te siostry popalić równo. Ja bym zwial z tegi cyrku chocbym mi przyszło spać na lawce w parku. Mamusia Jona jednak w odróżnieniu do Dona nie odczuwała potrzeby przebywania ze swoim potomstwem chocby nawet przez minut pięć. Z drugiej strony, moge ja zrozumieć jeśli była niesmiertelna to posiadanie dzieciaka numer 232 na przyklad, nie byloby juz wielkim przezyciem. Tez bym chyba nie przepadał za dziećmi na jej miejscu.
Ja jednak miałem inne problemy niz brak kontaktu z nią. Kasa znikała mi w tempie kosmicznym. Stawka czynszu wzrosła i jak zobaczyłęm ostatni rachunek, to postawilem oczy w słup. Przeszło trzy i pół tysiaca dolarow! W rozpaczy wzięłem sie za malowanie , a nuż okaże się, ze mam talent? Na razie najwiekszym moim osiagnieciem bylo wymalowanie po trzech dniach wysiłków - w przerwach od zajmowaniem sie Jonem - czegoś na kształt jadowicie żółtego słonecznika za który to obraz otrzymałem oszałamiającą sumę 129 dolarów, ale gdy odjęłem od tego zysku koszt płotna - 100 dolarow - to okazało sie ze zarobiłem po trzech dniach równowartość jednego drinka średniej jakości . Nic tylko siąść i płakać.
Wychodziło na to, ze lepiej byłoby bawić sie w literata, albo hakera. Ale kiedy?! Gdyby nie ogród i sprzedaz moich kolekcji pierwiastkow to wykonczylibyśmy sie finansowo. Przez dziesięć dni chaty nie opuciłem nawet na pięć minut i zaczynałem po ścianach chodzić. Na klocki patrzeć nie mogłem, nie wspominając o nocniku.. O wizycie w moim ulubionym SPA , regularnych ćwiczeniach fizycznych - do tej pory bardzo dbałem by nie przytyć, czy o barze karaoke mogłem tylko pomarzyć. Jedno pewne - w zyciu nigdy więcej głupich marzeń i seksu bez zabezpieczenia!
Tyle dobrego, ze Leon wreszcie wrócił z tej wycieczki bardzo z siebie zadowolony i mały przestał sie mazać. Mam nadzieje ze za trzy dni nie zjawi sie pod chatą jakaś zaciążona kocica - efekt "pójścia w długą" mego kota.
Az wreszcie przyszła pora na tort urodzinowy i Jon wyskoczył z pieluch. Zabawny jest z niego łobuz i choc marzyłem o tym by odesłac go na reszte wychowania do mamusi wciąż się waham. Zdaje sie ze moje poczucie odpowiedzialnosci niebezpiecznie wzrosło. Bo jakie to zycie u boku mamusi, nieśmiertelnej wampirzycy , ktora nie znosi dzieci go czeka?
Leon docenil tort urodzinowy tak bardzo, ze az na nim usiadł. Od jutra szkoła a ja wciąz nie wiem czy odesłać Jona czy nie..
Komentarz
To bronienie łóżka i śpiącego właściciela wygląda uroczo. Choć w rzeczywistości gdybym miał kota to chyba bym na to nie pozwolił. Zbyt wielką traumę wywołały u mnie historie z rozdrapanym garłem przez kota z powodu chrapania. Ja co prawda nie chrapię, ale i tak bym się bał. xd
Skoro zarabia 2500 dziennie, a rachunki raz na tydzień są 3500 to chyba aż takiej tragedii nie ma.
Marcinie - jeszcze nie zdarzyło się, by kot przegryzł komukolwiek gardło. To są bajki opowiadane przez stare dewotki jedna drugiej, żeby zaszokować publikę. Kotu zdarza się wskoczyć na śpiącą osobę - w ramach żartu lub próby zabawy. Kocica mojej sąsiadki czyni to co rano robią swojej pani pobudkę - depcząc po jej szyi i klatce piersiowej w celu wygodnego ułożenia się. To są zwyczajne kocie zachowania. Jedyne, czego ze strony kota obawiałabym się, to wszelkie choroby odzwierzęce, i niestety - koty w tym są "lepsze" od psów.
Widzę że narracja została zmieniona na pierwszoosobową - dla mnie to osobiście najtrudniejszy typ narracji, bowiem trzeba wykombinować bohatera od początku do końca i konsekwentnie trzymać się jego charakteru, co Tobie się udało. Cyniczny, lekko egocentryczny samotny wielbiciel kota dostał w spadku po romansie dzieciaka. Jak na kogoś, kto jest entym dzieckiem swego ojca, radzi sobie całkiem nieźle. Dziecko jest, oczywiście, kopalnią Dobrych Tekstów a Kot to juz w ogóle psychodelia. Ma niesamowitą minę i rozwalił mnie, kiedy odgrywał rolę zazdrosnej drugiej połówki swojego pana!
A mieszkanie ze szczurami zawsze spoko, to jest klimatyczne, prawie jak w Chłopach Reymonta, naturalizm się szerzy z każdego kąta.
Świetna historyjka!
Będzie dalszy ciąg?
Historyjka: Pamiętnik Psotnika (w pozostałych rolach: Diabeł, szczury, karaluchy, Simbugi i simowa logika)
@chojrak Marcinku niedokładnie czytałes On zarabiał póki pracował ale nie 2.500 ale 1. 500 , a nie masz pojecia ile kostuje taka rakieta z wszelkimi ulepszeniami. Jedno ulepszenie moze nawet kosztować 7.500 dolarów, a rakieta jest ulepszona na maksa - w sumie chyba 6 ulepszeń. Oczywiscie jak przestał pracować to i przestał zarabiać i rzeczywiscie na początku pokój dziecinny z wyposażeniem mocno mu oszczednosci uszczuplił. Stwórca prezentów finansowych mu nie robi. Takie zasady ma Gra jest ciekawsza dzieki temu. Ale on sobie teraz radzi i całkiem niezle choc niewiele mu czasu na rozrywki zostaje, tym bardziej ze ostatnio marzy mu sie posiadanie basenu i innych liksusów XD . Stwórca sie złamał po raz drugi i dziecial został . Nasz bohater ma ambiwalentne uczucia w związku z tym ale o tym będzie w nastepnym odcinku jeśli takowy będzie.
@Alicja Potwierdzam te opowiadania o kotach przegryzających gardła należą do tej samej grupy bajek, jak starsze opowiesci o kotach wysysających oddech z niemowląt. Takich opinii dorobił sie\ kot w XVI wieku kiedy zaczęto go kojarzyć z czarownicą i sztanem. Spoko gdyby były niebezpieczne dla człowieka, ten by już je dawno wybił do ostatniej sztuki i napewno nie próbował oswajać, gdy były jeszcze dzikimi zwierzętami. Nawet Rzymianie trzymali koty. Marcin, kto Ci takich bredni naopowiadał? XD
@Aericia Dzięki Ari - przyznam się, że z lekkim niepokojem czekałam na ocenę mistrza dowcipu jakim jesteś U mnie ostatnio z poczuciem humoru gorzej , ale staram sie jak mogę. Ciąg dalszy na pewno będzie ale dużo rzadziej teraz mam czas na gre i fotki zbieraja się baardzo długo. Trudno jest trafić zabawną fotkę tak z biegu.. A kiedy przeczytam cos nowego od Ciebie?
Przeciez mozesz zostawić Victariona odłogiem, jeśli masz innych bohaterów i zacząć coś nowego
PS To co Ci pisałam w innym temacie tu masz zilustrowane - ideały piękności cholernego Vimesa , Na takie leci z wolna wolą i nic na to nie poradzę. Damy z Galerii piękne i szczupłe olewa równo.
Elu, Twoje historyjki zawsze mnie rozśmieszają. Masz świetny styl pisania, czyta się ochoczo, z zaciekawieniem i uśmiechem na ustach.
są czegoś naprawdę warci
Moja Galeria
arlenap89.tumblr.com
ID: M3lcik
W ogóle to nawet miło z tymi babeczkami... Wiele kobiet ma szerokie pupy (naprawdę szerokie, jak ta rudaska z koczkami) i odstające brzuchy i od razu to oznacza dyskwalifikację na polu romansu, bo przecież babeczki muszą być szkieletami. A tu proszę - mamy pakera przystojniaka, który właśnie za takimi babkami się ogląda i choć Stwórca zapewne nie chce, wiedziony pragnieniem uczynienia z życia swojego bohatera Absolutu egzystencjonanego, aby z taka panią związał się na dłużej, to jednak zezwala botowi na ulubione zabawy. Dzięki temu historyjka jest oryginalna...
...ale ja jednak czekam na jakieś systemowe ustabilizowanie simowych preferencji... Może dlatego coraz częściej uruchamiam Dwójkę i tęsknię za chemią, która sprawiała, że z napięciem czekałam na pierwsze spotkanie moich chemicznie idealnych tworów.
Co do historyjki, to mam, UWAGA! 4 komiksy, w tym jeden dłuższy i trochę już tekstu. Piszę, przerabiam, kombinuję, niebawem coś będzie.
Musiałam trochę pograć w inną grę żeby uzyskać odpowiedni screen, hehe.
Historyjka: Pamiętnik Psotnika (w pozostałych rolach: Diabeł, szczury, karaluchy, Simbugi i simowa logika)
Mam nadzieje, że tatuś nie odeśle tego uroczego brzdąca w ramiona krwiożerczej matki. Wydoroślał i teraz opieka będzie łatwiejsza, odpadnie śmierdzący nocnik i inne obowiązki.
Co do kota to Mister Leon jest moim idolem!!!
Elu, kolejna świetna i humorystycznie napisana historyjka. Zdjęcia dobrałaś fantastycznie!
http://ktosiksims.tumblr.com
Tylko ze Peter to Vic po czterdziestce z bagazem doswiadczen, cynik do szpiku kości i sabaryta.
Dziekuje Mlcik skleroza zawsze zapominam jak masz na imie - sorry , Marlenka prawda?
Gabi uważam, ze Twój szeroko reklamowany przez Ciebie wstręt do pisania oraz okarzanie sie o nieudolność w tym temacie to gigant ściema, która ma przykryć zwykłe lenistwo Gdybym Cię nie znała i nie pamiętała jak świetne i dowcipne teksty potrafisz stworzyc to może bym i uwierzyła tej Twojej propagandzie. No tak pisanie, to rodzaj pracy. To, ze sie umie, to niekoniecznie musi znaczyc, ze się lubi taką prace odwalać -nawet jeśli jest sie w tej pracy niezłym. A skoro bardziej lubisz budowanie, to niestety nie moge wydusić z Ciebie zebys robiła cos co Cię mniej bawi. Ale nie pisz juz więcej ze nie umiesz XD bo bede ludzi odsylac do Twoich tekstow. I nie do takich , ktore pisalysmy razem ale do Twoich od a do z.
Misiu dzieki i teraz czekam na przygody podrózników w tych wszystkich stworzonych na ten cel domach , swiatyniach i na cmentarzach ktore juz sa gotowe by ich przyjąć. Swietny ptzyklad wspołpracy ludzi z forum dzieki Twojej idei.
A teraz chyba mniej zabawny odcinek ale miałam znaczne zdołowanie humoru jak Galeria trzasła z moim ostatnim domem w środku i go pogrzebała pod gruzami.
================= Poznajcie AMAY==============================================
Na wstepie mala uwaga - zapomnialem sie przestawic. Wbrew pozorom nie jestem takim młodziencem na jakiego wyglądam. Po prostu jestem niesmiertelny i tyle. Maly cud Stworcy. Moze dlatego lubie wampiry - tez sa niesmiertelne . Mam na imie Peter i jestem chyba 60 pokoleniem rodu Vimesow ktory zamieszkiwali Simworld od wiekow jeszcze w czasach gdy woda spadała z nieba i takie białe, zimne coś - tez spadało - według legendy. Choc w to białe to nie wierze. No i jakos trudno mi uwierzyc, ze w niebie mają nieszczelną kanalizację.
Ale wrocmy do tu i teraz..
Teoretycznie po urodzinach Jona powinienem mieć wiecej luzu... Teoretycznie. bo na moją skromną prośę o przydzielenie mi willi w lepszej okolicy z gigantycznym basenem, tarasem , wanną do masażu i koniecznie z sauną poleciały od Stwórcy tylko zgryźliwe uwagi. Zdecydowanie nie w pore sie z tą petycją wybrałem - "A co złego w tej sielskiej okolicy?" - i dalej - "A dlaczego ten basen ma byc taki duży? " i na zakończenie - " Dorosły facet powinien chyba umieć zarobić na mały basenik i mała saune, którą mozna dostawic spokojnie do jego chalupy, a nie zebrac u Stwórcy o cud " Ten palant Stwórca chyba nie zna znaczenia słowa "STATUS "! Mały basenik! A czemu nie kaluża! A sielska okolica wrecz wymiatała "urodą" .. Slamsy , popełnione przez Stwórce chyba po pijaku zaludnione dzikimi lokatorami, zaśmiecony placyk zabaw z trzepakami robiący za park dla dzieci oraz dwa grille gdzie zalegają stosy śmierdzącego żarcia - ulubione miejce wypoczynkowe bezdomnych. Troche lepsze to było od bloku Vica, ale tylko trochę.
A mnie wedlug Stwórcy " bezczelnie zachciało się luksusów i przyjecia na basenie" ! Najbardziej wkurzyło go moje marzenie o wannie do masazu. I taką dostałem "grzeczna" odpowiedź.. - " nie mam jej gdzie utknąć do cholery! "
Nie ekscytują mnie zwały smieci , pogięte rury i o zgrozo lubie miec kwiatki wokól domu. Arcydzieło sztuki wspołczesnej - zadzewiała rura, nalepiej od kibla tez do mnie nie przemawia. Zdecydowanie nie wpisuje sie w wizerunek - młody, gniewny, zbuntowany . Bardzo latwo jest nic nie mieć , i powiewac tym faktem gniewnie jak sztandarem. Bowiem żeby miec, wymaga niestety pracy, jak nie ma sie dobrych ukladow ze Stwórcą, albo bogatego tatusia. Nie da sie też ukryć, ze ta cholerna praca męczy i zero w niej rozrywki , co jest główną przyczyną , ze jest te zajecie omijane szerokim łukiem przez młodych, gniewnych , zbuntowanych i nie jest wpisane w ich program ideowy.
Przyznam sie za je tez nie bardzo lubie prace, no ale skoro cudu nie bedzie , a basen i saunę mieć chcę , to nie miałem wyjscia. Po namalowaniu obrazu za który zaplacono mi przeszło tysiąc dolarów wyliczyłem, ze jesli będe tkwil przy sztaludze po 10 godzin dziennie przez jakis czas, to powinienem sie wyrobić z kasą na cos wiekszego od kałuży i na mini przybudówkę z sauną. Znienawidziłem sztalugi na maksa, ale wreszcie wczoraj w sobotę i basen i sauna stały sie faktem. Nawet byłem z tego dumny . Przez jakies pięć minut .Póki nie wyobraziłem sobie jak zapraszam wytwornych gości na przyjęcie nad tym basenem...
Niedziela powinna być dniem wolnym od pracy no nie? Nie dla mnie! Obudzono mnie na chama nad ranem, bo ogródek usycha. Po prawdzie zapomniałem o nim na amen i faktycznie był w stanie żałosnym. Przy okazji dowiedziałem sie , co slychać u sąsiadów. Ppdrożowac do nich trzeba teleportem , ale dżwieki nie maja takich ograniczeń. No nieźle - Niepokalane Poczęcie im sie przytafiło..
Juz przedtem byłem w dostatecznie złym humorze - kazdy zerwany z łozka pod przymusem nad ranem powinien mnie zrozumiec - ale szlag mnie równy dopiero trafił kiedy po powrocie do domu odkryłem jaki burdel mój synalek wyprodukował w chacie , gdy spałem.
Z łozka go nie wyciągnęłem , to postanowiłem załatwić potem ale opieprzyłem wstępnie Leona ktory też przyłozył do tego bałaganu swoja kocią łapę.
Trochę mi przeszło gdy wyprostowany do pionu syneczek posprzątał potulnie wyprodukowane śmieci , a nawet odrobił nie poganiany lekcje. Na placyk zabaw dostał za karę szlaban wiec uwiesił się na telefonie i kogoś tam zaprosił do chałupy. Chyba rudą Beatkę , córkę Niny Kaliente, bo wszyscy jego kumple mieli cos lepszego do roboty niż granie w szachy. Niech sie bawią - ja postanowiłem odespać zaleglości w tym czasie.
Beatka Kaliente wiedziała czego chce i była przewidująca. Jon az tak przewidujący nie był ale właczyły mu sie chyba w pewnym momencie dzwonki alarmowe. No ja myślę.. powszechnie znane było słynne oswiadczenie Dona - przymusowego meża mamusi Beatki wygłoszone kiedyś nad ranem w barze po pijaku..... "Gdy Kaliente masz za żonę całe życie spier.... "
Beatka znikła z horyzontu nieco obrażona propozycją rozwodową, a ja juz w zupelnie dobrym humorze jedząc obiad wyjasniałem Jonowi, jak potrafiłem , do czego facetowi jest potrzebny rodzaj zenski. Wyszło nam, ze do niczego , ale obiecałem wrócić do tematu jak podrośnie. Choc mam nadzieję ze sam się połapie kiedyś o co tu chodzi i nie bedę musiał mu tego objaśniać z detalami. Z wyrozumialoscią przyjął, ze tacie tez jakies rozrywki sie należą i wieczorem zostanie sam w domu .
Sam oczywiscie nie został bo Leon tkwił na posterunku , a że do dyspozycji miał tez komputer, to wiedziałem, ze jak tylko wyjdę dorwie się do kompa cały szcześliwy i czas zleci mu migiem.
Gdyby mnie ktoś zapytał jakie są majwazniejsze wynalazki ostatniego stulecia, ktory zmieniły obyczaje spoleczne, to odpowiedz brzmi - komputer i telefon komórkowy. Kup mu komputer i masz dzieciaka z głowy.
Ale te rozważania filozoficzne wywietrzały mi z głowy , gdy ujrzałem w barze wcielenie moich snów i marzeń. Co za figura! Co za biust ! Normalnie prawie dostałem ślinotoku A gdy podniosłem wzrok z poziomu imponującego biusta nieco wyżej , odkrylem dodatkowo , ze to istota z gatunku ktory zawsze mnie fascynował. Wampir!
Nie była niestety ruda ale nikt nie jest doskonały. Zresztą moze się przefarbuje jak ja potem ładnie poproszę? Ale zeby było jakies "potem", najpierw musiałem te zjawisko poderwac,
Poszło wręcz podejrzanie łatwo , nawet za łatwo , bo nie lubię jak role się zmieniają . Nie czuję się za dobrze w roli zdobyczy, a okazalo się po dwóch minutach i jednym ryzykownym pytaniu , ze to ja tu jestem łupem , a nie myśliwym . Nawet musze przyznać ze wstydem , ze przemknęło mi przez głowę pytanie, czy to nie jest przypadkiem z jej strony wstep do kolacji, a nie zabawy wstępne.
Podejrzenia rozwiały mi sie po mojej propozycji wizyty w szafie , do której to szafy Amay , bo tak to zjawisko miało na imie poleciała jak na skrzydlach i to dosłownie. Spoko - pamietałem tym razem o wypiciu tego srodka antykoncepcyjnego, choc nie mam pojęcia jak wypicie PRZEZE MNIE tego świństwa POST FACTUM mogło zadziałać.
Bajka skonczyła mi sie po trzech sekundach , gdy pod szafe przybyło wcielenie furii czyli mamusia Jona - Erika. Nie rozumiem tych bab. Przez trzy miesiące obchodziłem ją zerowo, nawet nie raczyła zadzwonić , ale gdy ujrzała, ze ktoś sięga po coś, co według niej należy wyłącznie do niej , to oczywiscie ja jestem potwór, drań i Casanova.
Musimy porozmawiać - nienawidzę tego zwrotu , tak często pojawiającego się w ckliwych romantycznych serialach , bo zapowiada okropne dłużyzny z ględzeniem bohaterów o niczym, co jest prawie tak samo nudne jak reklamy.
Oczywiście zgodnie z przewidywaniami moja rozmowa z Eriką do sprawy nic nie wniosła oprocz wyzwisk tym razem przeznaczonych nie tylko dla mnie ale i dla Amay, która uwodzi podstepnie takich idiotów jak ja. Pytania standartowe oczywiscie tez były - gdzie to ja mam oczy i czy nie widzę jaka to podstępna żmija. Wyznałem więc, ze lubie byc uwodzonym idiotą, a wzrok faktycznie mi się pogorszył ale juz chyba duzo wczesniej. Znioslem znane mi juz pogrózki o nocnych wizytach i pozegnałem sie chlodno. O Jonie troskliwa mamusia nie zająknęła sie ani słowem - jakby nie istniał.
Moze wampiry tak mają? Te wampiry, które za moce wyzbyły się wyższych uczuć? Erika była starym, potęznym wampirem, choc wyglądała młodo. W takim wypadku mój synek ma tylko mnie i praktycznie jest pól sierotą.
Zastanawiałem się długo co dalej. Jakos nie mogłem sie wyrzec tej mojej nowej wampirzej panny i potraktować tej znajomosci jako mało waznego choc miłego incydentu. Chciałem ją miec! I to dosłownie, ale tym razem w mojej saunie, opowiedziec jej dowcip, poznac .. sumie miałem marzenia zapchane nią po brzegi.. Cholera zakochalem się czy co? Ale co na to powie Jon? Bo jak zareaguje Leon, to z góry wiedziałem.
Szybki skok teleportem do mojej chaty razem z moją podrywką zająl mi dwie sekundy , myśl o wyprobowaniu z nią sauny wciąż nie chciała mnie opuścic jednak głód był silniejszy niz ta idea. Sauna nie zając - nie ucieknie, nim zjem Jon i Leon mogą sie zapoznac z moja nowa sympatią.
Leon od startu sie najeżył jak przewidywałem wiec przypomniałem mu ze opcja smoka wciąż istnieje i zeby odpuscił. Nie przewidziałem jednak zupełnie reakcji Jona na wieść, że Amay bedzie nocować u nas i może nawet pomieszka z nami. Ku mojemu zaskoczeniu zareagował podobnie do kota! Co jest z tym dzieciakiem?
Ta sauna to była jednak dobra idea.. - myslalem leniwie, dochodzac do siebie . Amay była .. No zreszta niewazne.. ! Ja ledwie zylem a ona oświadczyła ze musi pobiegać, bo ją nadmiar energii rozpiera! No chyba ze chciala pobiegac za jakąś kolacją - to mogłem zrozumieć.
Jon już chyba smacznie śpi - pomyślałem. Ja jednak miałem jeszcze mały zapas energii i zamierzałem tą energię dobrze wykorzystac.. Jak Amay wroci..
Nie wiedziałem jednak że biedny Jon nie spał ..
Nie słyszałem też jak Amaya wrociła do domu z tej przebieżki...
Zasnąłem jak kłoda ..
Ładna ta córka Niny Kaliente (która u mnie roztyła się jak czołg co przy jej twarzy i sposobie chodzenia - nie zmieniam bo mnie to bawi! - wygląda jak potworna, pląsająca kula do kręgli). A filozofia życiowa panów Vimes jest jaka jest...
"Ja wiem że czasem są upadki i wzloty
Dziewczyny to nic więcej jak tylko KŁOPOTY!"
Otoczenie domku bardzo przyjemne, nie powiem. :€ No, ale mając taką chałupę po co wychodzić na zewnątrz.
Sama historyjka rozwija się ciekawie - część pierwsza to było wprowadzenie, teraz widzę, że zaczynasz wieszać strzelby Czechowa - choćby ta uwaga o tym, że w dzieciaku jest coś uśpionego... Swoją drogą ciekawa jestem Jona nastolatka - wbrew pozorom nastolatki w tej grze są bardzo fajne i gdyby nie to, że trochę boję się rezygnować ze szkoły, w ogóle bym ich nie dorastała. Interesypujące!
Ciekawe też co zmaluje Amay (oby nie włączył jej się tryb Geety, choć znając wzajemne relacje Petera i naszej damy, tutaj pewnie zawiecha nie byłaby potrzebna a wręcz niepożądana!).
Rozwijasz się też jako narrator pierwszoosobowy! Ja nie umiem tego ocenić za bardzo (dobra, 50 twarzy Greya obśmiałam równo bo tam się dzieją TAKIE RZECZY ŻE JAAAA!) ale bardzo fajnie uchwytujesz charakter bohatera.
P.S. biedny Leon. (albo biedna Amay).
Historyjka: Pamiętnik Psotnika (w pozostałych rolach: Diabeł, szczury, karaluchy, Simbugi i simowa logika)
Autentycznie gra podesłała - ja jej palcem nie tknęłam a jakie ma cechy - znam jedną to tylko z pytań Petera, Ona jest znawca sztuki XD A gra dokładnie wcelowała w jego gust. Ten jej pocałunek w policzek, to spontan z jej strony po ryzykownym pytaniu.
Sama sie zdziwiłam i wisiałam z kamerą jak sęp nad nimi. No a potem mój boot natychmiast zaprosił ją do szafy ,, Stary numer czyli zdobywanie najlepszego przyjaciela jako premia uboczna do samego procesu. . On ma juz takie zachowanie zakodowane jeśli panienka mu się spodoba i szafa jest w poblizu lub sauna - jesli to SPA. Blogosławiony mod MC bo wymuszanie zachowan w reladjach myszką zupełnie by mnie nie bawiło.
Na razie nie przyłaczyłam jej do rodziny. bo nie bardzo lubie grac paroma simami na raz . Dwa simy to max dla mnie, Zresztą dla mnie jest ciekawiej jak panna jest NPC i zachowuje sie spontanicznie. Na razie ona nie ma zamiaru sie oddalic z tej chaty.. Zobaczymy co dalej bedzie,
Jeden minus - cholernie wolno sie gra jak polujesz na dymki i miny aktorów , zeby wiedziec - choc troche jakie prawdziwe. a nie zakłamane sceny widzisz, Te przywitanie Jona z Amay gra nazwała " przyjemna rozmowa:" - no jesli dla Jona, to była przyjemna rozmowa . to ja jestem cesarz chiński.
Ciekawe jakie ta panna ma cechy. Jak dowiesz się czegoś więcej napisz koniecznie.
Ja odkryłam że pewni siebie Simowie dogadują się z towarzyskimi. Na 90% pasuje.
Historyjka: Pamiętnik Psotnika (w pozostałych rolach: Diabeł, szczury, karaluchy, Simbugi i simowa logika)
Ach te baby! Same nie chcą, ale innej nie dadzą. Nie rozumiem zaskoczenia pana Casanovy Toż to wiadomo od zawsze. Dzieciak i kitku są boscy. Mam.nadzieję, że o kitku poczytamy więcej w następnym odcinku, musi być z niego cwana bestia
#EACreatorNetwork #EAContentCreator
- Wiesz Peter, znam tych twoich przodków z czasów gdy z nieba spadała woda i takie białe coś, i powiem w sekrecie, że wtedy Stwórca był bardziej życzliwy dla swoich podopiecznych, dogadzał im jak tylko umiał na każdym kroku. Wprawdzie malowali obrazy i grzebali w ziemi dbając o swój ogródek, ale raczej w ramach relaksu. Większość czasu spędzali na intensywnym poznawaniu okolicznych simek, które zresztą bardzo chętnie na to przystawały. Ech, mieli w sobie ten "magnes" na kobiety, i choć preferowali tryb życia Casanovy, to o swoje potomstwo zawsze dbali. Chyba odziedziczyłeś w genach pewne zachowania. Masz za to coś, czego oni nie mieli - kota Leona z bardzo rozwiniętym instynktem samozachowawczym, od razu wyczuł zagrożenie w istocie o imieniu Amaya. XD Powinieneś się zastanowić, czy dokonałeś dobrego wyboru angażując się w związek ze "smokiem".
Świetny odcinek Elu, super tekst, fotki i śmieszne dialogi w dymkach
http://ktosiksims.tumblr.com
Miałam dwie opcje albo się poddać i focie wyrzucić albo pogodzić się z tym, że to co, niżej perfekt z mojego punktu widzenia nie będzie.
Tak że sorry z góry , ale aktorzy mi skręcali w stronę melodramatu raczej niż komedii.
BODYGUARD albo raczej "prawie wyprawa"
Wiadomość o odkryciu nowej krainy na południu przyniósł do miasta niejaki głupek Watson . Bredził o skrzyniach pełnych skarbów, tańczących szkieletach, drapieżnych roślinach i jadowitych pszczołach. Na starcie mało kto mu wierzył, ale gdy na imprezie tanecznej w Windenburgu pojawiły się trzy szkielety lansujące tańce latynoskie i rozdające ulotki o atrakcjach turystycznych oraz bazach do wynajęcia w nowo odkrytej Salvadoradzie - plotka stała się faktem.
Pazerny na skarby nie byłem, ale egzotyczna kuchnia, zabytki, słynne szkielety i szczególnie temperamentne piękności łażące półnago, to co innego, więc pchało mnie na południe. Pytanie było z kim jechać, bo samemu mi się nie uśmiechało. Zabieranie Jona do jadowitych pszczół nie wchodziło w rachubę. W końcu decyzja zapadła - Jon zamieszka na te pare dni u sąsiadów , a na wyprawę zabiore niejakiego Vica Pyziaczka i Amay. Dużo o tym Vicu słyszałem - dziecię ulicy, odważny i agresywny. W sam raz przydatny do walki z krokodylami. Gdyby się jakiś gad nam napatoczył, to ja sobie poczekam i popatrzę jak Vic przerabia go na torebki i kamasze. Pełen luzik. Nieco byłem zaskoczony, że to jeszcze nastolatek, ale dla supermana, to chyba zadna roznica w jakim jest wieku. Amay zabrałem - no nie bede sie tlumaczyl po co. Choc ostatnio zaczęło mi działać na nerwy jej bezgraniczne uwielbienie dla mojej osoby. Jestem miłością jej życia i chce mnie przerobić na wampira, a tymczasem Leon i Jon jej nie cierpią.
No i dzis w południe - bingo! Jest wiadomość od Stwórcy, że już wykończył dla nas chatkę i możemy jechać. Nie.. nie tą landare w głębi dżungli tylko skromniejsza chatkę - blisku targowiska i baru. Pieprzył sie z nia chyba cztery dni i wciąż nie był happy z efektem. Można więc oczekiwać, że zlądujemy tam w środek remontu.
Po przybyciu okazało się, że cholerny Leon przemycił się w bagażach! Nie było tego w planie i trzeba było dokupić mu legowisko, kuwetę i miske na żarcie. Jak on to zrobił nie mam pojęcia ! Specjalnie pilnowałem żeby nie było go na liście podróżnych!
Amay zmyła się do chaty natychmiast - jest odporna na słońce, ale za nim nie przepada - po czym superman w nastoletnim wydaniu dal mi wstępny pokaz swojej agresywności. Specjalnie się uczepił moich nowych , zielonych spodni nabijając się z ich kolorku niemiłosiernie. Odparłem bardzo pedagogicznie jak facet facetowi, że nie opakowanie sie liczy, ale zawartość i zapytałem delikatnie dalej - jak facet faceta - ileż to dam i w jakim wieku on poderwał na te swoje czarne portki. Po krótkich rachunkach wyszlo nam , ze musiałby jeszcze ze 40 lat pożyć, żeby mógł się ze mna porównywać smarkacz jeden!.
Natychmiast zostałem ukarany za przechwałki, bo inteligetny szczeniak wykorzystał swoja nowo zdobyta wiedzę o mojej osobie, by mnie odpowiednio "zareklamować" tubylcom.
Postanowiłem go nie zauwazać. Spokojnie bede sie przygladał nawet jesli jakis krokodyl go załatwi . No nie.. nie będę .. ale pomarzyć można..
W końcu przenieśliśmy się do chaty. bo muchy nas zaczęły ciąć - wieczór się zbliżał. Małolat zajął strategiczną pozycję w kuchni i ku mojemu zdumieniu zaczął odrabiać lekcje .
Amay zaś rzuciła się na mnie z pocałunkami jakby mnie sto lat nie widziała. To jest wlaśnie to, co nazywam przesadnym uwielbieniem. Publiczna demonstracja, ze ma mnie na wyłączność. Gdyby nie miała widza w osobie Vica, to zamiast na mnie się rzucać, oglądała by telewizję. Przywykłem jednak, że drama to jej specjalność.
Vic na ten widok posmutniał i wymknął sie z kuchni. Po cichutku przeniósł się ze swoim zeszycikiem na taras. Wyglądał tak samotnie... Samotny dzieciak wrzucony przemocą w świat dorosłych. Chyba nie jest takim twardzielem na jakiego pozuje.
Niech go licho! Nie mogłem go tak zostawić! To że nie odrzucił mojej zaproponowanej mu pomocy w odrabianiu lekcji uznałem za dobry znak. Moze sie jednak dogadamy?
Gdy lekcje zostały odrobione maska spadła. Chłopię sie zupełnie rozkleiło. Nie miałem pod ręką chusteczki, ale na ten potok łez i ręcznik by nie starczył i znów nie mogłem go tak zostawic!
Wyglądało na to, że jeśli mu kiedykolwiek ktoś pomagał to jakieś, wyrachowane stare bab. A on musi wychowywać dziecko! A wampiry.. wampiry są najgorsze, bo wciąz pogryziony chodzi! A Amay wyjątkiem od tej reguły nie jest i gdybym to ja z nia mieszał, tak jak on musi z nią mieszkać, to bym dopiero się zdziwił! Z tego potoku nieskładnych wynurzeń wyłowiłem jeszcze info, że jest tam pozostawiony samotnie mały braciszek za którego, jak sie okazało Vic czuł się mocno odpowiedzialny.
Jeszcze raz dostałem nauczkę, by nie osądzać kogoś z góry po pozorach .
Zacząłem więc go zapewnieniać, że spoko, wszystko jest OK, że nie zrobił z siebie idioty i zeby sie nie przejmował , bo mimo wszystko życie nie jest takie do d.. Przecież nie mieszka już ze szczurami, bo to inny swiat równoległy, więc na dziś jest w dużo lepszej sytuacji niż kiedyś, a z Amay da się wytrzymać, jak widać po mnie. A jak się nie da, to się poprosi Stwórce by ją przeprowadził. No to go dopiero zaskoczyło!
Po tym argumencie Vic się uspokoił i chyba doszedł zupełnie do siebie, bo nim się oddalił do komputera zdążył jeszcze ponabijać się z mojego nowego kapelusza, co zniosłem z anielskim spokojem, bo zauważyłem, że brak reakcji na jego kpiny wytrąca go z równowagi. Nie z mistrzem jogi i opanowania te numery koleś.. . Niestety prawda była taka, że Vic słabo się nadawał na bodyguard. Gdyby jednak można było krokodyla zabić kpiną, to dla mnie byłby kandydatem number one. Ja odczołgałem się do wanny - było już dobrze po pólnocy i gdy spokojnie moczyłem się w wodzie cholerny Stwórca zabrał się za remont łazienki! Woda się zimna zrobiła a on wciąż przebierał w kafelkach i kolorkach . W końcu poleciały przekleństwa spod sufitu i łazienka została na granatowo.. na razie..
Rano okazało się, że Vic zmył się w nocy do NewCrest. Straciłem bodyguard. Amay chyba jednak jest OK. bo też się tym faktem przejęła. Wyprawa zapowiadała się coraz gorzej. Typowe.. . Jeszcze sie nie zaczęła. a już były kłopoty z niesubordywanymi członkami ekipy.
Po czym nastąpiła długa przerwa - nie z mojej winy - Stwórca rzygnął kuchnią i zaczął ją przerabiać. Dostał obsesji na punkcie granatowego kolorku, czy co? Lepiej by mi te zielone spodnie zmienił! Przerwę wykorzystałem na pożegnanie się z Amay. Przecież mogę z tej dżungli nie wrócić! Pora była na akcent dramatyczny - pożegnalny pocałunek bohatera.
Po tym dramatycznym akcencie zaczęła się proza życia. Według przewodnika wydanego dla odważnych poszukiwaczy przygód przed wyprawą należało się zaopatrzyć na miejscowym ryneczku w racje żywnościowe, maczetę, wodę i konieczne środki obronne przed owadami i nietoperzami. No i co? No i chała! Towar na ryneczku owszem jakiś tam był, ale zero maczet, zero wody, zero racji żywnościowych oraz środków obronnych. Były lalki i koszyki. Sprzedawców też było zero! Jedyna opcja jaka na towarze występowała to "obejrzyj"! Wyglądało na to, że info o przybyciu pierwszego turysty z walutą jeszcze nie dotarła do handlarzy. Obejrzałem starannie te koszyki i lalki - sztuk dwie, ale ponieważ sytuacja nie uległa zmianie postanowiłem poczekać w barze . Moze sie wreszcie ktoś zjawi z potrzebnym mi towarem?
Zamiast więc przedzierać się przez dżunglę według scenariusza popijałem jeden drink za drugim, studiując przy okazji salvadorską kulturę i latynowski taniec.
Przypisek Stwórcy
Tymczasem Stwórca dostawiając do baru szafę odkrył, że jakiś salvadorski architekt zapomniał przykryć bar sufitem. Bar się w ogóle aż prosił o natychmiastowy remont, bo na chwilę obecną, to była straszliwa , kiepsko wyposażona buda mocno niedoświetlona. W Salwadorze na zewnątrz i w budowlach światło bowiem jest ciemniejsze niż w reszcie simowego świata. Ale tę robotę Stwórca odłożył na potem.
Wieczór się zbliżał , a targ jak był martwy tak był ! W barze miejscowe piękności wyginały się w namiętnym tańcu przytupując. Też potańczyłem - może mniej namiętnie, zjadłem jakąś obrzydliwą potrawę lokalną , obejrzałem pomnik - ozdobę tej osady i gdy spokojnie chciałem wypić drinka, by spłukać z ust ohydny smak lokalnych przysmaków zostałem nagle zaproszony do tej dostawionej szafy przez miejscową odmianę wampira! A za moje wysiłki w tej szafie jako nagrodę otrzymałem czerwoną emotkę "Najgorszy seks w Twoim życiu "!!!! .
O matko! To mi sie nigdy dotąd nie przydarzyło! Nawet nie wiedziałem, że taka emotka istnieje! Edukacja kobiet w Selvadoradzie zdecydowanie poszła nie w tym kierunku co powinna!
Po powrocie do domu odkryłem z ulgą, że Amay zabawia się robieniem i piciem drinków na tarasie. Na paluszkach , niezauważony uciekłem do łóżka . Miałem zero ochoty na seks po tej przygodzie w szafie...
Poranna wizyta kontrolna na targu nie odkryła żadnych zmian. Zero towaru i zero sprzedawców. Trudno - zębami będę te liany przegryzał! Byłem wsciekły równo. Pies drapał kolce - porwałem te cholerne chwasty w drobny mak gołymi rękami w minut pięć - ósmy stopień sprawności fizycznej - i wreszcie wylądowałem w dżungli. Tam jakies wyjce mialy kłopoty z nietoperzami - pies je drapał - niech radzą sobie same! Nie zamierzałem w obronie tych wyjców walczyć z krwiopijczymi nietoperzami gołymi rekami! Niech ekolodzy się tym zajmą . Albo Tarzan o ile jest w okolicy... Most wiszący nad przepaścią olałem - niech frajerzy po tym łażą. Nie po to nauczyłem się teleportować, by ryzykować życie na głupim moście!
I stało się - podczas przekopywania podejrzanie wygladającego kopczyka moja wyprawę nagle szlag trafił. A jaka była przyczyna? Cholerny Leon !!! Polazł za mną i coś go pogryzło! Musiałem dostarczyć go do weterynarza i to szybko, a w Salvadoradzie takowego nie uświadczysz!
Przerwałem urlop. odstawiłem Amay do jej chaty, zawiozłem Leona na zastrzyk i padłem wreszcie w moim łóżku . Jutro wracam do tej dżungli , ale już żadnej ekipy ze sobą nie biorę, a szczególnie Leona!
Rewelacyjnie rozegrałaś sprawę relacji Amay - Victarion (że on tam jest, wg niej, w roli prowiantu - a on się tego domyśla, dlatego się zmył).
Na widok biednej Amay, ratującej się drinkami, parsknęłam śmiechem!
I jaki to nastrójnik poszedł po kontakcie z blondi? Bo mi czasem żółty wskakuje... A nie, miałam chyba kilka czerwonych, ale to wyparłam!
Zakończenie miodzio - u mnie wizyta w dżungli z kotem tez zakończyła się porażką.
Lece spać, jutro dopiszę.
Edit. Uzupełniam wpis!
Przeczytałam to ze trzy razy i tak sobie myśle, ze Peter, mimo swojej niewątpliwej inteligencji, dotknięty został chorobą człowieka zakochanego, co próbują mu uzmysłowić Jon, Leon i teraz nawet Vic. Ciekawi mnie jak rozegrasz ten wątek (o ile się nie mylę). Poza tym miły z niego, empatyczny gość, prawdziwy pozytywny bohater i szkoda, że Pysiaczek to pyskująca menda (wiem, zawsze go tak reklamuję ale cały czas liczę na to, ze się ogarnie)... (moźesz mu zmienić cechę zły na jakąś inną - ten, bo mi dalej głupio).
Rozbawiły mnie rozterki Stwórcy - Budowniczego tego świata. Czasem lepiej zamknąć oczy i wybrać na szybko, hehe.
Bardzo fajne, bardzo! Komiksy na poziomie, uwagi Leona cymesik.
Historyjka: Pamiętnik Psotnika (w pozostałych rolach: Diabeł, szczury, karaluchy, Simbugi i simowa logika)
Mam cztery dni nim Jon stanie sie nastolatkiem i odsiedze to w NewCrest .
Peter juz odwalił wizyte w swiatyni jedną i chyba ta swiatynia nie byla przygotowana na wizyte faceta mistrza yogi XD Jak nie mógl do niej wejsc to sie po prostu teleportował do srodka zamast obłazić ją dookoła. Ale to chyba była bardzo łatwa wersja tej swiatyni. Zagadki rozwiązał wszystkie poprawnie i dostał podwójne błogosławieństwo od bogów.Do dzis swieci jak jarzeniówka tym błogosławienstwem. XD
Chyba nie bede z tego relacji zdawać bo oprocz dwóch zabawnych zdjęć do ktorych łatwo ułozyc komiks reszta stereotyp - jak to ze Swiatyni,
Co do Amay - co z oczu to z serca tak to u niego dziala , a ze na samotnym wypadzie poderwał w barze nową - samodzielnie cholera jak go spusciłam z oczu - panienkę więc teraz ta panna z Selavadorady jest na tapecie u niego. Teraz juz rzadko ktoś mu w oko wpada - wokól kreca sie te same simy co zawsze tylko postarzałe, no ale przy tamtej pannie to mu sie znów właczył błysk w oku, bo to nowiutka simka z tego dodatku i nie znał jej. .
Jak tylko Jon dorosnie to wracam do swiatyni - było mi o tyle łatwo ze w panelu budowania poczytałam sobie opisy tych płaskorzezb z glifami . Do kazdego glifu jest dołaczona legenda tam no i to pomaga przy wybieraniu opcji. A te legendy ladnie napisane zresztą
Elu, z twoim poczuciem humoru wszystko jest OK. Wierz mi miałam ubaw czytając tą historyjkę, już przy pierwszej fotce z "niespodzianeczką" Leona, parskałam śmiechem. Wow i nowy domek dostali od Stwórcy, tylko czemu stale coś im zmieniasz. XD Nie mają spokoju nawet na przeprowadzenie męskiej rozmowy, nie mówiąc już o bardziej intymnych rzeczach. Vic się zmył, bo pewnie ma dość napalonych wampirzyc, wystarczy mu ta buszująca po jego wieżowcu. XD Kurcze, nawet bar chcesz przerabiać. Pierwsza przygoda Petera, może nie do końca udana, bo skarbów nie zdobył, ale za to poznał kilka nowych słów i tubylcze zwyczaje.
http://ktosiksims.tumblr.com
Póki co moim ulubionym bohaterem jest Leon, ale to pewnie dlatego, że ostatnio i u mnie większość się kręci wokół kota (nadanie kotu cechy "uczuciowy" to błąd. BŁĄD. Jest prawie tak atencyjny jak moja Mada ;-; ), w każdym razie ma uroczy pyszczek, jakby ktoś mu go zdeptał w połowie
Rozwala mnie za to główny bohater, nadal w całkiem pozytywnym sensie- nie wiem co wy dziewczyny macie z tymi casanovami ale jest wesoło. I chociaż ta ruda była/jest prześliczna, to Amay (Amaya?) też ma swój urok. Przede wszystkim nie jest taka typowa.
Mimo wszystko jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że znów wybiorą się do jungli. Tym razem bez Leona (przynajmniej nie będzie kradł całego czasu antenowego)
No może pierwsza przygoda w dżungli nie była zbyt udana, ale za to bardzo zabawna, może następnym razem bedzie mu dane wejść głębiej Swoją drogą ten posąg na targu ma też zdolności ściągania klątwy za odpowiednią opłatą oczywiście
#EACreatorNetwork #EAContentCreator