Virtual Story, czyli jak zamienić życie na emotki

panduuuulkapanduuuulka Posty: 156 Member
edytowano marca 2018 w Zdjęcia i filmy z gry
Serwus! Bardzo możliwe, że część aktywnej społeczności kojarzy mnie sprzed kilku... Już chyba nawet lat! Zniknęłam w tajemniczych okolicznościach bez wieści, ale miłość do The Sims jest silniejsza - powracam z nowym opowiadaniem na podstawie mojej rozgrywki, który będzie zupełną odwrotnością ''Recepty na miłość'', którą tutaj publikowałam. Ściskam mocno osóbki, które wtedy namiętnie mi kibicowały: Anilewe89, krulih2, Kameliaxxx, SimDels, saszenka, Yukiz, ziutobol12345678, kreatora, Anna_vel_AnnA, Alicja, Pessyl92. <3 Tytuł w chwili obecnej nie zdradza za wiele, jednak gwarantuję, że ma wiele wspólnego z późniejszymi perypetiami głównej bohaterki. Miłej lektury! o:)
k97lboanjt7z.png

Grzebię w torebce już od wyjścia z pociągu. Gdzie ta pieprzona kartka z adresem? Pluję sobie w brodę, że jestem taka niecierpliwa i nie poczekałam aż rodzice skończą pracę. Mama strasznie nad tym ubolewała, bardzo chciała zrobić mi z ojcem niespodziankę. Newcrest jest jakieś osiemdziesiąt minut stąd, więc znacznie szybciej dostałabym się tutaj ich samochodem niż pociągiem - zwłaszcza z tą wielką walizką. Skąd mogłam wiedzieć, że te paskudne przedziały są tak przesiąknięte potem? Marzę tylko o tym, żeby wziąć prysznic. Moje palce boleśnie napotykają brzeg papieru upchniętego między szpargałami - cholera! Gwałtownie cofam dłoń i wkładam palec między wargi, żeby zatrzymać kropelki krwi sączące się z palca. Świetnie się zapowiada.

Wysiadam z miejskiego autobusu w dzielnicy, którą podsunęła mi zapisana przez mamę kartka. Muszę przyznać, że jest naprawdę uroczo. Może trochę za bardzo zielono, no i ten uporczywy śpiew ptaków, ale… Oprócz tego nie ma zupełnie żadnego ale. Zatrzymuję się pod jednym z domów, żeby ponownie zerknąć na adres. Zaraz po tym ponownie unoszę wzrok na budynek przede mną. Musiałam to zrobić kilka razy, żeby upewnić się, że faktycznie nie śnię. Domek był prześliczny. Malutki, zgrabny, ozdobiony roślinnością… I jeszcze ta ujmująca, drewniana ławeczka tuż przed nim. Dłużej wpatrując się w drzwi wejściowe moja głowa zaczęła podsuwać mi wizje z dzieciństwa. Wydaję mi się, że już kiedyś tutaj byłam. Rozejrzałam się po okolicy uważnie lustrując sąsiednie posiadłości. Zaczęło mi się powoli przypominać jak przyjeżdżaliśmy tutaj w wakacje kilka lat wstecz, niedługo po tym, kiedy rodzicom udało się kupić ruinę w tej okolicy niemal za bezcen. Tata godzinami stukał i pukał w ściany i podłogi, a później wyciskał z siebie siódme poty wywożąc to wszystko do kontenera za domem. Jak mogłam od razu nie wpaść na to, że przygotowują ten dom na moje dorosłe życie? Zaczęły mnie dopadać wyrzuty sumienia, że zawsze okropnie marudziłam na wieść o tym, że mamy tutaj spędzić kilka wakacyjnych dni. Byłam w końcu dzieciakiem i zdecydowanie bardziej wolałam biegać z koleżankami po parku albo wylegiwać się nad basenem niż całkowicie się nudzić z rodzicami. Po dłuższej chwili rozmyślania zdecydowałam się wejść do środka, żeby nikt nie pomyślał, że przypatruję się pustej chałupie i wrócę w nocy z kumplami, którzy wyniosą cały sprzęt.

v7ox5vnjnnsc.png


Tym razem nieco ostrożniej wsunęłam rękę do torebki, żeby wyciągnąć breloczek z misiem na którym rodzice zawiesili dwa klucze - od górnego zamka i dolnego. Ciągnąc za sobą walizkę ruszyłam w stronę kilku schodów, które chcąc czy nie chcąc musiałam pokonać. Kiedy tylko uporałam się z niesfornymi kółkami walizki, złożyłam jej rączkę i postawiłam tuż obok frontowych drzwi. Niepewna, ale równie podekscytowana wsadziłam klucz najpierw do górnego zamka, który sprawnym ruchem otworzyłam. Podobny los spotkał dolny zamek, natomiast drzwi w ramach podziękowania za uwolnienie od zatrzasków nieśmiało się przede mną otworzyły. Uchyliłam drzwi bardzo powoli, jakbym podświadomie spodziewała się w środku lokatorów o których nie miałam wcześniej pojęcia. Tak się jednak nie stało. Przywitał mnie zapach nowości i odrobiny kurzu, jednak z przewagą tego pierwszego. Muszę przyznać, że rzadko cokolwiek robi na mnie wrażenie, ale takie nowoczesne i starannie urządzone wnętrze zawsze zapiera mi dech w piersiach. Zwłaszcza, kiedy okazuje się, że to wszystko czym właśnie raczą się moje oczy ma należeć tylko i wyłącznie do mnie. Zrobiłam kilka kroków w głąb mieszkania nawet nie zamykając za sobą drzwi. Byłam tak zachwycona, że w milczeniu przemierzałam kolejne metry bez przerwy się rozglądając. Minimalistyczna kuchnia urzekła mnie całkowicie, malutki kącik do jedzenia śniadań, duży telewizor i mięciutka kanapa. Z niej widok na wypełniony przeróżnymi butelkami barek - raj! Jeszcze bardziej podekscytowana ruszyłam w stronę częściowo oszklonych drzwi, które ukazywały wnętrze wspaniale przygotowanej sypialni. Ogromne łóżko, masa książek, obrazów i obrazków, biurko i domowe roślinki, które zawsze były moim słabym punktem, ale tym razem postanowiłam sumiennie o nie dbać. Rzuciłam się na łóżko z szerokim uśmiechem, podziwiając elementy wykończenia pokoju. Był dokładnie taki jaki oglądałam przez lata w filmach dla nastolatek. Niechętnie podniosłam się ze swojego królestwa wysuwając smartfona z kieszeni jeansów - od razu wybrałam numer mamy. Wsłuchując się w sygnały połączenia zdecydowałam się obejrzeć ostatni element mojego własnego domu - łazienkę.
- Wszystko w porządku, kochanie? Dotarłaś cało na miejsce? - usłyszałam ciepły, kobiecy głos wpadający prosto do mojego ucha, jednak jeszcze przez chwilę nie byłam w stanie wydusić z siebie nawet krótkiego słowa, wodząc wolną dłonią po łazienkowych kafelkach.
- Gloria, jesteś tam? Halo? - słychać było, że moja rodzicielka zaczyna przejawiać typowe dla każdej mamy zachowanie, kiedy to przez jej głowę przebiega milion myśli o porwaniu jej dziecka, żeby wydobyć z jego wnętrza wszystkie zdatne do handlu organy.
- Nie mogłam wyobrazić sobie tego domu lepiej, mamo. Jest naprawdę piękny, dziękuję. - wydusiłam z siebie po dłuższej chwili, w odpowiedzi słysząc wypuszczone z ulgą powietrze. Zamieniłyśmy jeszcze kilka słów, po czym rozłączyłam się wciąż nie mogąc wyjść z zachwytu. Mój własny dom, mój własny kąt, moje miejsce na ziemi.

eu3equntkkyz.png
aag0cpvo3i4q.png
hw1yy1yp98pv.png
lsred9f72jkg.png
w2u119w8che4.png
6z6igd5029kn.png
gcxaank9e4fi.png

k97lboanjt7z.png
CIĄG DALSZY NASTĄPI
zbieżność imion i nazwisk jest przypadkowa
ZE4tVA3.jpg
Post edited by panduuuulka on

Komentarz

  • Opcje
    ANIA3ANIA3 Posty: 1,331 Member
    bardzo fajny wstęp historii! naprawdę lekko się czytało :) piszesz z fantazją, szczególnie spodobało mi się zdanie " Podobny los spotkał dolny zamek, natomiast drzwi w ramach podziękowania za uwolnienie od zatrzasków nieśmiało się przede mną otworzyły."
    ma w sobie coś urokliwego i nadaje klimat :)
    Domek jak marzenie! ma dziewczyna szczęście, aż jestem ciekawa jakie przygody jej tutaj zgotujesz :) więc mam nadzieję, że jeszcze przez innych forumowiczów nie zostałaś zniechęcona i będziesz kontynuowała historię!
    Keep Calm 
    and 
    patatajaj na tęczowej owcy 

    B)
  • Opcje
    SzpurciaSzpurcia Posty: 44 Member
    Matko pamiętam Cię z "Recepty na miłość"! Mimo że nic tam nie napisałam to moja ulubiona a historia na tym forum. Proszę będziesz ja kontynuować?
  • Opcje
    Danuta720Danuta720 Posty: 3,547 Member
    Witaj z powrotem Panduuuulka, świetna historyjka, bardzo przyjemnie się czyta...a przy okazji - fajne wnętrza. <3
    Mam nadzieję, że nie będziemy długo czekali na ciąg dalszy. :);)
  • Opcje
    panduuuulkapanduuuulka Posty: 156 Member
    Długo się zastanawiałam nad kontynuacją, jednak zdecydowałam wrzucić kolejną część do wglądu. Mam nadzieję, że spędzicie przy niej miłe chwile, które będą ciekawą odskocznią od Waszej codzienności. Ściskam! <3

    Danusiu, komplement dotyczący wnętrz od Ciebie to niesamowitej wagi słowa. Bardzo dziękuję, że tutaj zajrzałaś. <3

    k97lboanjt7z.png

    Przez pierwsze dni oswajałam się z nowym miejscem - głównie z łóżka. Zawsze miałam słabość do długiego leniuchowania, ale muszę powiedzieć, że to łóżko skradło moje serce od pierwszego wejrzenia. W związku z zacieśnieniem przyjaznych więzów wszystkie czynności, które nie wymagały korzystania z toalety wykonywałam w pościeli. Czwartego dnia, który swoją drogą wypadał w czwartek, zdecydowałam się opuścić swoje mięciutkie centrum dowodzenia, żeby mięśnie nie odmówiły mi posłuszeństwa. Odrobinę uniosłam roletę w swoim pokoju, żeby nie przeżyć słonecznego szoku, ale w miarę możliwości ocenić pogodę. Wyglądało na to, że dzień był bardzo sprzyjający różnorakim wyjściom poza cztery ściany, więc niewiele myśląc zaczęłam nieporadnie zrzucać z siebie piżamę, żeby sukcesywnie zamienić ją na komplet do biegania, który bądź co bądź użyłam góra pięć razy. Dresik wyglądał jak wyniesiony prosto ze sklepu, więc żeby nikt nie pomyślał, że biegam, bo uciekam przed ochroną, spryskałam się kilka razy swoimi ulubionymi perfumami, założyłam w miarę wygodne buty i wyszłam przed dom niepewnym krokiem. Fakt, nie dało się ukryć, że pogoda faktycznie była świetna, jednak bardziej widziałabym się w chwili obecnej na plażingu skropionym kolorowymi drinkami niż pokonując kolejne uliczki pocąc się przy tym niemiłosiernie. Cóż, słowo się rzekło i głupio się teraz wycofywać, więc zamknęłam ostrożnie drzwi, przekręciłam oba zamki i ruszyłam w trasę.

    Zastanawiam się jak bardzo swojego życia nienawidzą biegacze. Przecież bieganie z własnej woli to coś, co odbiera jakąkolwiek energię, a nie ją dodaje! Musiałam się zatrzymać, bo miałam wrażenie, że za chwilę płuca wypadną mi przez usta przy następnym sapnięciu. Pochyliłam się, oparłam dłonie o kolana, przymknęłam oczy i…
    - Wszystko gra? - dobiegł mnie niezbyt przejęty głos gdzieś zza pleców. No tak, jakaś laska właśnie myśli, że przechodzę zawał i pyta mnie z grzeczności, czy mogę to robić w innym miejscu niż niedaleko jej domu, ekstra. Zerknęłam przez ramię z zauważalnym oburzeniem na twarzy, ta nie przestając mi się przypatrywać powtórzyła pytanie nieco głośniej. Jasne, nie dość, że przechodzi zawał to jeszcze głucha, no i niezbyt atrakcyjna biorąc pod uwagę spływający po czole pot i przyklejone do niego włosy. Wypuściłam powietrze przez usta i zaczerpnęłam kolejny, jakby zbawienny oddech. Ludzie nie doceniają oddychania, serio. Nic w tym momencie nie było bardziej satysfakcjonujące niż hausty powietrza. Wyprostowałam się krzywiąc przy tym jak emerytka, pociągnęłam dłońmi koszulkę do dołu i spojrzałam na kobietę, która wciąż stoi w miejscu i czeka aż się odezwę. Odruchowo przeleciałam po niej wzrokiem od samej góry do samiuśkiego dołu. Analiza rozpoznawcza po zetknięciu wzroku z jej twarzą podpowiadała mi, że babeczka ma jakieś dwadzieścia osiem, może trzydzieści lat. Pewnie makijaż dodawał jej trochę, ale właściwie to nie ma żadnego znaczenia, bo w końcu zainteresowała się obcym sobie istnieniem, więc i tak plusuje na samym starcie.
    - Chciałam chwilę pobiegać, ale chyba dystans jaki sobie ustaliłam jednak mnie pokonał. - wymusiłam krótki uśmiech, który powędrował w jej stronę bardzo leniwie. Ku mojemu zaskoczeniu kobieta zareagowała w miarę szczerym śmiechem, który nie zakrawał w żadnym stopniu o wyśmiewanie. Ot co, zaśmiała się z mojego ironicznego żartu i nic więcej. Nie potrafiłam rozpoczynać, podtrzymywać i zakańczać żadnej dyskusji, więc gapiłam się na nią głupio jakby czekając na krok z jej strony. Właściwie nie musiałam długo czekać, bo po chwili rozmowa zaczęła toczyć się całkowicie naturalnie - głównie o mojej przeprowadzce, nieznajomości dalszej okolicy, dzielnicy w której mieszkamy i… Dzieciach. Okazało się, że Oliwia - bo tak też miała na imię - jest już szczęśliwą - chociaż nie za bardzo w to wierzę - mamuśką małej Judyty, którą urodziła mając dwadzieścia lat. Idiotycznym ruchem byłoby się wtedy przeżegnać, ale to miałam ochotę zrobić na myśl o tym, że Bóg pokarałby mnie teraz dzieckiem. Sama się za nie uważam, więc jak miałabym odpowiednio pokierować jakąś małą istotę, żeby wyszła na ludzi? Nie mam pracy, dopiero skończyłam szkołę, nie wiem kim chcę zostać w życiu, a nawet co zjeść rano na śniadanie, o ile nie jest od razu obiadem. Wsłuchiwałam się w jej pieluszkowe opowieści z głupawym uśmieszkiem, ale w głębi serca głęboko jej współczułam - szybko okazało się, że wychowuje Judytę sama.
    - Wiesz jak jest, faceci są jak autobusy. Będzie następny, ale wsiadasz do niego tylko wtedy, kiedy poprzedni ucieknie. Mi się już nie chce podróżować. - uśmiechnęła się jakby smutno wprowadzając mnie tym samym w zakłopotanie. Cholernie mądre słowa, jak na tak młodą kobietę. Głupio mi było teraz przyznać, że dawałam jej trzydziestkę, chociaż to może i komplement. Ale z drugiej strony mogłaby uznać, że wygląda na starą babę, więc po prostu przemilczałam tę kwestię, choć wciąż ciężko było mi wyjść ze zdumienia, że jest taka młoda. Szczerze się ucieszyłam, gdy zaproponowała mi wymianę numerami telefonów - ja nikogo tu nie znałam, jej koleżanki rozpłynęły się na wieść o ciąży. Obie mogłyśmy skorzystać na niezobowiązujących kawkach i herbatkach, więc bez zastanowienia się zgodziłam. Wróciłam do domu dłuższą drogą, żeby jeszcze raz przeanalizować rozmowę z Oliwią. Będzie następny, ale wsiadasz do niego tylko wtedy, kiedy poprzedni ucieknie… Co w momencie, gdy czekasz na swój już dwadzieścia lat i wciąż wszędzie chodzisz piechotą?

    m8bqzstk9xus.png


    Obudziłam się następnego popołudnia zupełnie zmęczona, co było pewnie zasługą zbyt długiego snu. Kilkukrotnie się budziłam, nie mogłam znaleźć sobie miejsca i moje rajskie łóżko szybko stało się nocnym przekleństwem. Kręciłam się bez celu po mieszkaniu aż zdecydowałam się zrobić sobie coś do jedzenia, bo o ile zegar biologiczny lubi sobie ze mnie żartować - żołądek niekoniecznie. Lodówka po tylu dniach bez wizyty w sklepie świeciła pustkami i jedyne, co mogłam w niej znaleźć to składniki na kiepską kanapkę, którą najem się na góra godzinę, a to zdecydowanie za mało. Smarując tostowy chleb masłem zerknęłam na wyświetlacz telefonu, który wskazywał blisko osiemnastą. Osiemnasta, piątkowy wieczór... A gdyby tak zaliczyć pierwszą imprezę w nowym mieście? Zabrałam ze sobą masę kiecek, których prawdopodobnie nigdy na siebie nie włożę, a dzisiaj jest ku temu idealna okazja. Przejrzałam nadchodzące wydarzenia w okolicy i znalazłam kilka miejscówek, które faktycznie mnie zainteresowały. Wcinając kanapkę wystukałam wiadomość do Oliwii, czy ma z kim zostawić małą na noc i ruszyć do lokalu ze mną, ale niestety nie było możliwości, żeby Judyta tego wieczora została z kimś innym. Nie ukrywam, że byłam tym nieco zawiedziona i odrobinę się obawiałam, bo w końcu nie znałam tutaj nikogo oprócz młodej mamy. Wrzuciłam talerz do zlewu i lekko tanecznym krokiem podążyłam do sypialni, żeby przeszukać swoje modowe propozycje na dzisiejszy wieczór. Muszę robić niesamowite wrażenie!

    yzbxk2k4gjir.png


    Kiedy oznajmiłam sama przed sobą, że jestem gotowa do wyjścia bałam się rozejrzeć po pokoju, bo pończochy, kabaretki, rajstopy i bielizna walały się nawet po malutkich roślinkach, które stały na szafkach. Oczywiście tak odstawiona nie mogłam sobie pozwolić na sprzątanie, więc jak na cwaniaka przystało po prostu wyszłam z pomieszczenia i zamknęłam drzwi udając, że bałagan nie jest aż tak przerażający. Przeglądając się w lustrze nie mogłam wyjść z podziwu, chociaż to mało skromne zachowanie. Jednak wyglądałam tak zniewalająco, że nawet jakbym chciała skłamać to nie dałabym rady. Ruszam na podbój tutejszych klubów!

    bvw0yupq850c.png
    k97lboanjt7z.png
    CIĄG DALSZY NASTĄPI
    zbieżność imion i nazwisk jest przypadkowa




    ZE4tVA3.jpg
  • Opcje
    dzidziak86dzidziak86 Posty: 4,262 Moderator
    Też tak robię z bałaganem, jak to mówią czego oczy nie widzą tego sercu nie żal :) Bardzo fajnie i lekko napisane, czyta się z przyjemnością. Ciekawe to porównanie z autobusem, nigdy nie pomyślałabym o czymś takim. Na pewno zapamiętam :)
    A domek przeuroczy z bardzo stylowymi wnętrzami. Super :)
  • Opcje
    JinJin Posty: 22 Member
    panduuuulka napisał użytkownik: »
    Gwałtownie cofam dłoń i wkładam palec między wargi, żeby zatrzymać kropelki krwi sączące się z palca.

    Ja wiem, czepiam się, ale chcąc pisać realistyczną opowiastkę trzeba dbać o szczegóły - po zacięciu kartką nie leci krew, tylko piekielnie szczypie.
    Domek był prześliczny.

    Musisz zwrócić uwagę na czas - piszesz w czasie teraźniejszym, więc takie pojedyncze zdanie w czasie przeszłym wybija z rytmu.
    Dłużej wpatrując się w drzwi wejściowe moja głowa zaczęła podsuwać mi wizje z dzieciństwa.

    Głowa wpatruje się w drzwi...? Niezgrabnie stylistycznie, zresztą brakuje przecinka.
    Po dłuższej chwili rozmyślania zdecydowałam się wejść do środka, żeby nikt nie pomyślał, że przypatruję się pustej chałupie i wrócę w nocy z kumplami, którzy wyniosą cały sprzęt.

    Dość... osobliwe zdanie. Jeśli dziewczyna przejechała z walizką, to chyba oczywiste, że nie zamierza okraść tego miejsca. Zwróć uwagę na realizm.
    Tym razem nieco ostrożniej wsunęłam rękę do torebki, żeby wyciągnąć breloczek z misiem na którym rodzice zawiesili dwa klucze - od górnego zamka i dolnego.
    Uchyliłam drzwi bardzo powoli, jakbym podświadomie spodziewała się w środku lokatorów o których nie miałam wcześniej pojęcia.

    Przecinki!
    - Nie mogłam wyobrazić sobie tego domu lepiej, mamo. Jest naprawdę piękny, dziękuję. - wydusiłam z siebie po dłuższej chwili, w odpowiedzi słysząc wypuszczone z ulgą powietrze.

    Zapis dialogów. Nie powinno być kropki na końcu wypowiedzianego zdania. Jeśli część po myślniku odnosi się bezpośrednio do wypowiedzianych słów, wtedy nie stawiany kropki i jedziemy dalej od małej litery. Natomiast jeśli jest to wtrącenie, to kropka jest jak najbardziej na miejscu. Ale wtedy trzeba pamiętać, że Część po myślniku musi być napisana z dużej litery.



    Na razie przeczytałam pierwszą część, króciutki, całkiem miły wstęp. Widać, że ciągnie Cię do pisania i do czytania. Tak, widać to po używanych przez Ciebie zwrotach, że interesujesz się literaturą. Fajnie, duży plus. Natomiast brakuje mi opisów. Rozumiem, że są zdjęcia, które oddają pomieszczenie, ale nie tylko o to mi chodzi. Nie ma opisów mimiki, zachowania bohaterki. To znacznie ubarwiłoby całość. Ale zaraz zerknę na kolejną część, bo fajnie się zapowiada!




  • Opcje
    nolcanolnolcanol Posty: 667 Member
    Jin napisał użytkownik: »
    panduuuulka napisał użytkownik: »
    Gwałtownie cofam dłoń i wkładam palec między wargi, żeby zatrzymać kropelki krwi sączące się z palca.

    Ja wiem, czepiam się, ale chcąc pisać realistyczną opowiastkę trzeba dbać o szczegóły - po zacięciu kartką nie leci krew, tylko piekielnie szczypie.

    Zależy :D Wiele razy zacięłam się kartką mając tylko nacięty naskórek palca, a nie raz zacięłam się tak, że leciała mi krew :p
    Galeria: nolcanol
    Instagram: nolcanol
    TSR: nolcanol
    eqahdwoysw56.jpg
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Return to top