Sofiiija! Ależ rozbrajający uśmiech! Cała mama, albo tata jeszcze nie wiem Zupełnie jak w Hollywood, kobieta rodzi w poniedziałek, w środę zaczyna treningi wysmuklające hahah!Światowe simy nam się trafiły!
Dobrze dobrze, Michał planuj bibę teraz będziesz wiedział jak to jest pomieścić naście osób w jednym domu i każdemu ugotować to na co ma ochotę heheheh! Widzę że życie rodzinne trwa niezachwianie szczęśliwie i za to wypiję toast sokiem pomidorowym na zdrówko Bobi i Andrzeja
Bożena! Rewelacyjna historia! Wciągnęła mnie, jak dobra książka Jeśli nie masz nic przeciwko, skradnę Ci kilka zdań, do swojego kajecika
Chciałam też dopowiedzieć, że gratuluję Ci odnalezienia takich przyjaźni o jakich pewnie większość z nas marzy. Zwłaszcza w dzisiejszym świecie ciężko jest o takie osoby - szczere i bezinteresowne. Ja niestety nie wyłapałam momentu, kiedy moja lojalność względem kogoś stała się już wręcz uległością i bezpardonowo zostałam wykorzystana, czego skutki ciągną się za mną już od ładnych paru lat.
Poza tym chcąc trochę się podbudować i nadrobić "towarzyskie braki", próbowałam nawiązać na nowo kontakt z kilkoma osobami ze szkoły (gdzie i tak byłam tą niepopularną) i z przykrością stwierdziłam fakt, że prędzej znajdziesz nić porozumienia z kimś nowo poznanym, niż próbując "odświeżyć" przedawnioną znajomość.
Gratulacje dla rodziców, Zosieńka jest urocza, i miło popatrzeć jak tatuś się o nią troszczy.
Na szczęście Andrzej zdecydował się wyjawić swojej żonie prawdę, bo budowanie wspólnego związku na jakichś tajemnicach, które prędzej, czy później wyjdą na jaw, jest bez sensu.
Piękne zdjęcia i teksy. Pozdrawiam Bożenko
Dalszy ciąg mojej niekończącej się opowieści byłby wcześniej, ale wczorajszy mój komentarz po prostu zniknął jak kamfora, kiedy chciałam wprowadzić korektę . Dlatego dzisiaj mam drugie podejście.
Jak zwykle pragnę w pierwszej kolejności podziękować najmilszym przyjaciołom: Alicji Pawełkowi Ani Kropeczce Eli Michasiowi Moniczce Anusi AnnaBelli Gabi oraz nowym czytelnikom Stylowej i Lenovo2103 , za Wasze wspaniałe komentarze, które motywują mnie do kontynuowania tych wspominków.
Czasami są one zabawne, a czasami zdarza mi się czerpać z nich pomysły do dalszego ciągu opowiadania. Generalnie jednak najbardziej cieszy mnie Wasza wrażliwość (cecha która co raz czyściej uznawana jest za odznakę słabości ) i żywiołowa reakcja na to co piszę.
Zauważyła, że niejednokrotnie nie tylko identyfikujecie się z "moją" postacią, ale również bardzo emocjonalnie przeżywacie jej życiowe rozterki. Co dowodzi, że gdzieś po drodze nie zatraciliśmy siebie.
Zazdrość to nie brak zaufania,tylko lek przed utratą bliskiej osoby.
Czas zaplanowanego przyjęcia zbliżał się nieubłaganie. Małżonkowie z różnym nastawieniem podchodzili do tej imprezy.Bobi czuła się podekscytowana. Jędrek natomiast starał się zachować spokój przed spotkaniem z braciszkiem, tym bardziej, że obiecał żonie zakopać topór wojenny (przynajmniej) na czas imprezy.
Chociaż nie wszyscy zaproszeni goście przybyli, nie popsuło to humoru pozostałym osobom.
Nareszcie była okazja do spotkania się z dawno niewidzianymi przyjaciółmi oraz poznanie i oficjalne przywitanie brata męża.
Początkowo ku mojej wielkiej uldze, przyjęcie odbywało się w miłej i spokojnej atmosferze ... ale nie uprzedzajmy faktów.
Markus z typową dla siebie nonszalancją przybył w stroju codziennym, chociaż Michał wyraźnie dawał mu do zrozumienia, żeby się przebrał.
Tak byłam skupiona na roli pani domu, że nie zauważyłam iż z Jędrkiem dzieje się coś niedobrego.
W miarę jak przyjęcie się rozkręcało mój mąż z coraz większym trudem znosił obecność Markusa.Jego pierwotny spokój prysł jak bańka mydlana, kiedy ten przeciągnął strunę. Zaprosił Markusa na braterską rozmowę, aby wyjaśnić nurtujące go od pewnego czasu kwestie. Chociaż rozmowa odbyła się w cztery oczy, to jej konsekwencje miały szerszy zasięg.
Na pokłosie tego incydentu nie trzeba było długo czekać. Gdzie dwóch się bije, tam trzeci obrywa ... tym razem tym trzecim była Bobi. Chociaż nie dała mężowi powodów do zazdrości, ani nie wysyłała Markusowi sprzecznych sygnałów, Jędrek z niewiadomych powodów czuł się zagrożony. Wyglądało na to, że naklejenie plastra na otwartą ranę, może zatamować na moment krwawienie, ale nie zagoi rany.
Od początku ich znajomości Bobi nie widziała męża tak zdenerwowanego. W tym momencie nie docierały do niego żadne tłumaczenia. Gdyby wzrok mógł zabijać pewnikiem padłaby trupem. Kolejny raz się okazało, że ludzie niezależnie od swej mądrości widza zwykle to, co chcą widzieć, i tyle.
Chciałam dobrze a wyszło... jak zwykle - pomyślała i zabrała się za sprzątanie po gościach.
Słabość żłobi nam więcej zmarszczek na duchu niż na twarzy. Czasami człowiek dokonuje wyboru w życiu, a czasami wybór stwarza człowieka. Poczułam się dziwnie osamotniona, marzyłam aby wszystko to co się wydarzyło, było tylko złym snem.
W tym czasie Jędrek poszedł się wyciszyć. Terapeutyczne działanie tej metody poznał już dawno a kontakt z naturą sprawiał mu radość i dawał mistyczne poczucie jedności z wszechświatem.
Po powrocie jak gdyby nigdy nic, zabrał się za zajęcia, które od dłuższego już czasu skupiały całą jego uwagę, i które sprawiały mu autentyczną radość.
Maska spokoju tak szybko jak się pojawiła, tak równie szybko zniknęła. Wypróbowana wcześniej metoda tym razem nie zdała egzaminu i Jędrek wieczorem kontynuował swoje połajanki. Postawił też żonie konkretne ultimatum.
Poranek też nie był lepszy.
A wieczorna wizyta Rico najwyraźniej dolała oliwy do ognia.
a zwłaszcza propozycja, która padła z jego ust:
Nie jestem pewna czy to oferta Rico spowodowała, że mój małżonek poczuł nieodparty pociąg do boksu... i boję się nawet myśleć kogo wyobrażał sobie okładając pięściami worek treningowy.
W momencie kiedy atmosfera w domu stała się na dłuższa metę nie do zniesienia, Bobi postanowiła porozmawiać z mężem.Nie chciała aby złe emocje rosły tygodniami i nie zmierzała chować głowę w piasek lub zamiatać wynikły problem pod dywan.
Życie może nas prowadzić różnymi drogami, ale każdy musi sam zdecydować, którą z nich wybierze.Nie wiem czy tego typu rany jakie nosi w sercu mój mąż w ogóle mogą się zabliźnić.Pomimo to każdego dnia będę stała przy nim, bo nie jesteśmy ze sobą z przymusu, bo nie mamy innych możliwości. Jesteśmy ze sobą z wyboru, którego dokonujemy każdego dnia, gdy się kłócimy, gdy sprawiamy sobie zawód. Wybieramy wciąż siebie na nowo.
Jest różnica między przyznaniem się do winy a wyznaniem winy. Jędrkowi trochę czas to zajęło, ale w końcu padło to magiczne słowo:
No cóż zmiany tak jak gojenie ran, wymagają czasu, a miłość polega na tym, że człowiek staje się kimś więcej, niż był, kimś więcej niż wierzył, że możne być.To co Jędruś masaż na zgodę
Biedna Bobi oberwało jej się bez powodu od Jędrka. Całe szczęście że chociaż zdecydował się przeprosić ale teraz żona powinna mu postawić ultimatum a nie tylko przyjąć do wiadomości PRZEPROSINY.
Bobi zażądaj od Jędrka czegoś więcej niż tylko przeprosin,może jakiś fajny ciuch albo coś nowego do domu? Niech poczuje na sobie jak Ciebie zranił.
Niesamowity odcinek, masz oko do uchwycania w grze momentów mocno obrazujących daną sytuację, tu rozkminiałem czy faktycznie jeden z braci oberwał w ucho genialne foty także te z minami ja tu
Również i takie sceny mogą rozdziabić paszczę w radosnym uśmiechu ale w końcu... czy inaczej mogłoby być w relau ?
Emocje czasem biorą górę nad zdrowym rozsądkiem i nawet jeśli to pokrętny dowód miłości, potrafią ranić ale nasz bohater, świeżo upieczony tata ma przy sobie osobę, która chyba jak nikt inny potrafi niepotrzebne emocje amortyzować i podejmować wysiłek łagodzenia złych odczuć jednak i on sam potrafi przyznać się do winy, powiedzieć magiczne "przepraszam", nie rzadko nie zdajemy sobie sprawy z tego jak wiele to słowo może oznaczać i jak wiele naprawić oczywiście o ile jest szczere i wynika z faktycznej potrzeby... tak ,jak widzisz zdecydowanie uruchamiasz tą historią umysł, wyobraźnię ale przede wszystkim w kontekście porównań do rzeczywistości.
Mam nadzieję,że bracia dojdą z czasem do porozumienia choć pewnie łatwo nie będzie bo chcieć tego musza obie strony.
Ps: oj ten Rico sam nie wiem czemu lubię go ze swoich postaci bardziej niż Delsinę
Nie ma to jak facet z kompleksami. Moze tam kiedys braciszek byl przystojniejszy od niego ale to czas byly miniony. Na dzis Andrzej bije braciszka na glowe i gdyby Bobi dostatecznie szybko zareagowala na sytuacje i dowatosciowala meza dwoma wygloszonymi odpowiednim pelnym politowania tonem zdaniami - jak na przyklad
" I Ty byles o takie cos zazdrosny? Wez no przyjrzyj sie w lustrze a potem spojrz na niego" byloby po klopocie. No coz czlowiek zyje i wciaz sie uczy. Wychowywanie meza wymaga cierpliwosci, a ze kazdy egzemplarz niestety jest inny to nie istnieje uniwersalny podrecznik. Choc jakies tam ogolne zasady sa. Zreszta odnosza sie do kazdej plci. Rzucony od czasu do czasu komplement nie kosztuje nas nic i w dodatku o ile nie jestesmy juz w trakcie sprawy rozwodowej, to nawet moze byc prawdziwy!
Andrzej to się powinien płaszczyć i całować Bobi po nogach, że ma taki charakter a nie inny - ode mnie dostałby w pysk na pierwsze słowo. Aczkolwiek, jak Bobi nie potrafi walczyć o swoje tylko cierpliwie znosi kolejne pretensje licząc na cudowne nawrócenie, to nie wiem - gratulować jej tej postawy czy spróbować przetłumaczyć, że kobieta nie jest po to coby się zakompleksiony głupek na niej wyżywał. Podobno więcej much się złapie na miód niż na ocet (czy jak tam to szło). Może, ale jeśli mucha okazuje się szczurem to chyba nie musimy dalej mu słodzić w nadziei, że może tym razem nie ugryzie... Owszem, komplementy wiele nie kosztują ale jeśli to ma działać w jedną stronę to ja serdecznie dziękuję. Generalnie podziwiam ludzi, którzy potrafią ze spokojem znosić humory i przetrzymywać kryzysy. Ja taka nie jestem... Szansę daję zawsze, ale... raz mogę oberwać, za drugi już podziękuję. I wtedy "przepraszam" już nie pomoże...
Bobi pokazała, że swoją delikatnością i wyrozumiałością jest w stanie załagodzić każdą burzę. W końcu to ich pierwszy, większy kryzys w małżeństwie. Emocje jakie miotały Jędrkiem nie zdołały wytrącić jej z równowagi, i dobrze.
Aguś, Bobi jest mądrą i cierpliwą kobietą i słusznie przeczekała ten wybuch zazdrości Jędrka. On ma tylko złe wspomnienia dotyczące braciszka . Inna rzecz że właśnie te najbardziej kochane i najbliższe osoby obrywają po głowie za niewinność i za to że są.....najbliżej. Właśnie największą sztuką jest przetrzymać kryzys i nie dać się ponieść emocjom. Wierzę że skruszony Jędruś pięknie i gorąco przeprosi swoją wspaniałą żonę.
Ja rozumiem że Bobi jest tolerancyjna ale Jędrek powinien dostać po głowie za takie zachowanie w stosunku do małżonki Jak widzę nie tylko ja mam podobne wrażenie co do dania nauczki Jędrkowi.
Szczęście ma Jędruś, że taki skarb go pokochał. Bobi jest wspaniałą, tolerancyjna kobietką! Często wyładowujemy się na najbliższych nam osobach w pierwszej chwili. Potem się tego żałuje najczęściej. Mam nadzieję, że Jędrek naprawdę zrozumiał swój błąd i nie będzie więcej się w ten zachowywał i to nie są puste słowa. Wydaje mi się też, ze Bobi nie powinna na paluszkach ciągle chodzić i też czasem musi się postawić.
No no no Markus to nie przebiera w słowach, od razu się do deseru dobiera zamiast poczekać na kolację Andrew wyluzuj, przystojniaków nigdy za wiele, kto ma rozum w różany krzak z nim nie wskoczy Tę ilustrację po kłótni małżeńskiej zatytułowałabym "ciche dni"
Gdyby nie było zazdrości to jaka byłaby to miłość, dobrze że mają w domu sprzęt do ćwiczeń siłowych jest się na czym wyżyć. Andrew powinien sobie takie zdjęcie Markusa nalepić na tym worku treningowym HAHAH!
I proszę po burzy znów słońce na horyzoncie, mają co robić w końcu potomek już jest, zająć się trzeba dzieciną, tylko lepiej niż ja... nie wiedziałam o co chodzi z niemowlakami, bo ciągle odczytywałam polecenie"postarz" jako "postrasz" HAHAH! A po co ja mam dzieci straszyć?! I tak niemowlaki żyły sobie u mnie w grze spokojnie i szczęśliwie nie dorastając
Nie róbcie mojego błędu!
Bobi dalsza część albumu bombowa
Ne ma to jak wkurzony mąż, którego żona nie do końca rozumie. Markus musiał chłopakowi zaleźć za skórę skoro wzbudził taki gniew swoimi słowami, ja bym mu na serio przyłożył jakby w ten sposób mówił o mojej żonie, nie ważne brat czy nie.
Według mnie mnie, wygląda na to,że Aniołem ten pan nie jest i chyba już jedną kobietę Andrzejowi zabrał, po intensywności złości wnioskuje,że nie była to zwykła dziewczyna, i raczej gdyby mu nie zależało obecnie na Bobi to jego reakcja byłaby inna.
Małżonek nie miał prawa wyładowywać się na żonie, ale w pełni go rozumiem, skoro sama nie zareagowała na prowokacje Markusa zapewne był zły i na to, a w szczególności wiedząc,że Bobi jest delikatna i on sam nie wie na ile będzie umiała sobie sama poradzić z podrywaczem, nie tylko teraz ale również w przyszłości. Kocha ją i ufa jej ale również chce chronić za wszelka cenę. Patrzy więc przez pryzmat zamierzchłych czasów i tego co musiało się wydarzyć. Takie rzeczy w człowieku zostają na długie lata.
Zapada ważna dla niego decyzja i ciekaw jestem jak Bobi ją przyjmie, myślę,że bez powodu nie było by to tak dla niego ważne
Nie odzywa się, bo walczy z bijącymi się myślami, zastanawia się jak ma postąpić, żeby nie urazić Bobi bardziej i jakoś wszystko poukładać,zapewne widok własnej żony w ramionach innego mężczyzny przewija mu się przez głowę, w końcu nawet jak Bobi powie nie, dla Markusa to wcale nie musi być wystarczającym hamulcem dla jego dalszych działań w stosunku do jej osoby, boi się o nią. Idzie z nią porozmawiać i ją przeprosić kiedy najgorsze wizje i emocje już opadają
Ciesze,że pomimo niesnasek, małżonkowie rozmawiają i wyjaśniają sobie wszystko.Tak powinno być w każdym zdrowym związku, jest też szansa na to,że żona zrozumie czemu antypatia Andrzeja do brata jest tak silna,że nie jest w stanie tolerować jego obecności i zaakceptuje jego decyzję. W końcu pomimo,że próba pogodzenia z bratem nie wyszła,nie można powiedzieć,że nie próbował tego zrobić z miłości do żony.
Co do głaskania tylko dobra żona wie, jak postępować z mężem, nie wszystkie kłótnie łagodzi się w sypialni, czasem wystarczy zwykła czułość i szczera rozmowa, i to dotyczy obu stron. Nie widzę też objawów zazdrości, lecz raczej strachu o to co w życiu najcenniejsze.Mężczyzna to taki mechanizm co lubi mieć nie tylko (złudną jak mawiają kobiety) kontrole w związku ale również zapewnić kobiecie którą kocha bezpieczeństwo, bynajmniej tak nas wychowano.
Piękna historia Bobi , czekam na dalsze losy bohaterów
Powiem szczerze, że walczą we mnie dwa obozy - rozum i serce. Rozum - może warto byłoby przeczekać. Ale że jestem taką osobą jak Agusia - nie dałabym sobą pomiatać. Milczenie jest złotem tylko wtedy, gdy ta druga strona zna cenę złota. To było na razie tylko pierwsze starcie. Czy Bobi będzie z takim spokojem znosić kolejne awantury?
Zastanowiło mnie, że większość pań przyjęło postawę - przeczekać. Tak nas uczono przez lata. Mężczyźnie trzeba ustąpić. Trzeba przemilczeć. Trzeba przełknąć... Gdyby Bobi trzasnęła drzwiami tak, że posypałby się tynk, to Jędrusiowi na pewno zanikłaby z mety inwencja w obrzucaniu żony zmyślonymi zarzutami.
Taka postawa nic dobrego nie daje - uczy, że można kobiecie wejść na głowę i poskakać. Nawet za nic. Bo nie widzę, czym tu Bobi zasłużyła na awanturę!!!
Edit - i gdzie tu równouprawnienie, ja się pytam? Bożencia łykając łzy zabrała się potulnie za sprzątanie po imprezce, a mężuś zrobiwszy drakę - poszedł sobie w bety wypoczywać?
We wczesnym etapie malzenstwa to co pisze Jedrek to swieta racja.
.Mężczyzna to taki mechanizm co lubi mieć nie tylko (złudną jak mawiają kobiety) kontrole w związku ale również zapewnić kobiecie którą kocha bezpieczeństwo,
Inna sprawa jest gdy minie 15 lat pozycia takiego stadla. Na tym pozniejszym etapie mezczyzna lubi miec kontrole przede wszystkim nad pilotem do telewizora, a zona juz sie nie przejmuje az tak bardzo, bo bezpieczna jest az nadto - po 15 latach jesli nie jest tepy, to mogl juz dostrzec, ze tylko przy nim udaje bezradna istotke i potrafi sie soba znakomicie zaopiekowac sama. Jesli zas nie potrafi to znaczy ze fatalnie trafil i biedak zasluguje na to co go teraz czeka. Bo trafil albo na idiotke albo na totalna egoistke.
Choć nie zawsze czas mam,szarym dniem zajęta, o swych Przyjaciołach , myślę i pamiętam. I z wielką radością czytam komentarze, a wszystkim piszącym - ślę uśmiechy w darze .
Wstawiając dalszą część wspomnień nie przypuszczałam, że przedstawione przeze mnie zachowanie Jędrka rozpęta taką burzę oskarżeń pod jego adresem. Odnoszę wrażenie, że poruszyłam ważki problem, skoro odzew był tak mocny. Większość czytelniczek miała prawdopodobnie złe doświadczenia z mężczyznami i to one kładły się cieniem na odbiorze pokazanej przeze mnie sytuacji życiowej.
Możliwe, że będę odosobniona w swych poglądach, ale uważam, że nie należy generalizować postaw męskich. Oni też mają uczucia i prawo do popełniania błędów.Nie skreślajmy ich przy pierwszym potknięciu, nie odbierajmy im możliwości reakcji w momentach kiedy stres bierze nad nimi górę.
Dlatego na wstępie pragnę wziąć Jędrka w obronę i wyjaśnić, że mój simowy mąż znając bardzo dobrze swego brata, miał podstawy do wybuchu złości. Dodatkowo został przez niego sprowokowany i wyprowadzony z równowagi.
Bobi najwyraźniej nie do końca przemyślała pomysł pogodzenia się braci, i nie wzięła pod uwagę najważniejszego - tupetu braciszka.
Uważam, że zanim zaczniemy preferować wyroki i osądzać innych pomyślmy, czy sami jesteśmy bez winy i jak w takiej sytuacji zachowałby się każdy z nas.
Bobi powoli zaczynała mieć świadomość, że wzajemna niechęć braci nie narosła z dnia na dzień i nie wzięła się z jednego tylko powodu.Powoli wszystko zaczęło jej się układać w logiczną całość. Widziała jak jej mąż cierpi.Chciała mu pomóc, ulżyć, a nie przysparzać kolejnych trosk.
Aby zrozumieć wzajemne relacje międzyludzkie, trzeba poznać motywy jakimi się ludzie kierują. Gdyby od początku wiedziała, dlaczego stosunki braterskie były tak zaognione, zapewne nie podjęłaby się próby zmienienia tego stanu rzeczy (chociaż nie jestem do końca przekonana, czy tak by się stało). Wprawdzie Jędrek powiedział jej jaka była przyczyna konfliktu, bez wtajemniczania jej w bolesne dla niego szczegóły, niestety pozostawił też sporo niedomówień.
Bobi praktycznie nie znała Markusa.Wiedziała o nim tylko tyle, ile mąż zechciała jej powiedzieć. Dlatego też nie podejrzewała, że może grozić jej z jego strony jakieś niebezpieczeństwo.
Jędrek natomiast świetnie zdawał sobie sprawę, że nawet zniechęcająca reakcja Bobi na jego zaloty, wcale nie musiała go powstrzymać.
nie, dla Markusa to wcale nie musi być wystarczającym hamulcem dla jego dalszych działań w stosunku do jej osoby,
Nie wiedziała również tego, że Markus z powodu ciągłego stawiania mu Andrzeja za wzór przez rodziców, zaczął rywalizować z bratem w każdej dziedzinie, aby udowodnić sobie i innym, że jest lepszy.Nie przebierał przy tym w środkach i nie liczył się z uczuciami innych. Teraz też przypuszczalnie nie chodziło mu o osobę Bobi. Nie ona była celem, raczej środkiem do celu.
Wiedząc to wszystko wcześniej zapewne nie przekroczyłaby pewnych granic zdrowego rozsądku i wariackiego zaangażowania.
Teraz dręczące ją poczucie winy spowodowało, że cały swój czas poświęcała rodzinie, chcąc wynagrodzi im stres, który stał się ich udziałem.
Jędrek doceniała zaangażowanie żony w stworzenie miłej rodzinnej atmosfery. Wszelkie niesnaski z upływem czasu zacierały się.
Małżonkowie coraz częściej wieczorami siadali i rozmawiali ze sobą, dzieląc się swoimi emocjami z całego dnia. Te rozmowy były im potrzebne jak choremu transfuzja.
Podsumowując całą rozmowę Jędrek stwierdził wyraźnie , że:
- nawet w ataku agresji nikogo bym nie zabił ... chociaż nie powiem, żebym był daleki od takich myśli.Często zdarza mi się widząc postępowanie ludzi pomyśleć, że najbardziej odpowiednim byłoby unicestwienie danej osoby, bo resocjalizacja w tym wypadku niczego nie przyniesie. Kiedy nachodzą mnie takie myśli mam wtedy wrażenie, że złość się we mnie rozwija. Jest silniejsza niż dobre uczucia. Nie jest mi z nią dobrze. Męczę się, nie lubię siebie za to.
Kłótnie to zwykle emocje dzięki, którym wiemy, że wciąż nam na sobie zależy, że nie staliśmy się sobie obojętni. Nie atakujemy drugiej osoby, lecz mówimy o swoich uczuciach i próbujemy zrozumieć intencje partnera. Uczymy się szanować uczucia drugiej osoby i uważnie jej słuchać.Próbujemy zrozumieć czym się martwi i do czego dąży.
Jak w każdym związku, tak i w naszym nie obyło się bez nieporozumień ... ostatecznie cały czas jeszcze się docieraliśmy.
Kiedy wszystko zostało już powiedziane i atmosfera oczyszczona, naszedł okres wytężonej pracy i opieki nad rosnącą jak na drożdżach Zosią, która być może dla świata była człowiekiem, ale dla rodziców była całym światem.
Zauważyłam, że każdorazowo kiedy mąż z córką siadali wspólnie przy stole, Jędrek wpatrywał się w Zosią jak w cudowny obrazek.
kiedy Zosia potrzebowała pomocy przy lekcjach, zawsze znalazł dla niej czas:
Nie darmo mówi się, że: każdy może zostać ojcem, ale tylko ktoś wyjątkowy zostaje TATĄ:
Bywały chwile, że byłam nawet zazdrosna o tę więź jaka łączyła córkę z Jędrkiem . Był wspaniałym i wyrozumiałym tatą oraz cudownym mężem. Zosia natomiast była jego wykapaną kopią.
Trudno byłoby nie dostrzec, że zalety Jędrka całkowicie rekompensowały wszystko inne.Miedzy ludźmi zdarzają się rożne rzeczy, ale najważniejsze to wyjaśnić, wybaczyć i żyć dalej. Jędrek przecież nie był z gruntu złym człowiekiem. Jak każdy miewał chwile słabości, ale kochał swoje dziewczyny i za żadną cenę nie dałby ich skrzywdzić.
Od kiedy w rodzinie zapanował spokój i wzajemne zrozumienie wszystko zaczęło się układać dobrze.Andrzej aby się wyciszyć zaczął nawet medytować.
Bobi natomiast często przy porannej toalecie myślała o tym jak kruche jest szczęście człowieka, jak łatwo można stracić to co najcenniejsze rodzinę, miłość.
Andrzejowi też nieobce były te dylematy.Czasami kiedy bywał zmęczony, zdarzało mu się przysiadać na ławeczce i rozmyślać nad sensem życia.
Takie chwile pozwalały mu nabrać dystansu do samego siebie, do związku, do życia. Zwykł mówić, że ładuje wtedy akumulatory...
aby później ze zdwojoną siłą angażować się w życie rodziny. Potrafił jak dzieciak szaleć z Zosią, która de facto uwielbiała te wygłupy z tatą.
Wspólne posiłki coraz częściej były okazją do wyrażania uczuć.
Generalnie w całym domu panował romansowy nastrój.
Małżonkowi okazywali sobie czułość na każdym kroku. Śmiało można by powiedzieć, że przeżywali kolejny raz fazę wzajemnej fascynacji sobą.
W każdym geście, słowie, spojrzeniu czuło się, że byli po prostu sobie przeznaczeni. Do ich domu ponownie zawitało szczęście, harmonia i spokój.
Wieczorami Jędruś pozwalał sobie nawet na frywolne żarty:
Pewnego razu zajrzał do nich Michała, który chciał poradzić się w istotnej dla niego sprawie.
tyle na dzisiaj c.d.n jako bonusik zostawiam moje dwa ulubione zdjęcia:
Pozdrawiam wszystkich i życzę każdemu aby w jego życiu królowała harmonia, szczęście i miłość.
Bardzo fajnie się ciebie czyta, Bobi, ale mam wrażenie, że opowieść jest bardzo "życzeniowa". Nie sądzę, by w realu wszystko przebiegało tak gładko i bezproblemowo. Ale od tego mamy bajki, by się nimi podbudowywać - czyż nie?
Twoja Bobi jest wyrozumiała aż do nieprzyzwoitości. Gdyby takie kobiety chodziły po świecie, to byłoby niebo na ziemi - a mężczyźni i tak szukaliby mocniejszych wrażeń - bodaj w piekle - bo tacy już są - w większości
Każdy z nas ma jakąś matrycę wyniesioną z własnego domu, z nadrukiem własnych doświadczeń nanoszonych z biegiem lat, i pustymi jeszcze polami - oczekiwań.
Konglomerat tych wszystkich czynników kształtuje naszą osobowość. Nawet jeśli bardzo chcemy coś zmienić - matryca bardzo często to uniemożliwia. Trzeba nadludzkiego wysiłku, by ten "nadruk" zlikwidować. Dlatego - mimo naszego zdziwienia - córki pijaków najczęściej wybierają na partnerów takich mężczyzn, którzy gdzieś się wpisują w tę 'matrycę". I nawet - jeśli początkowo wybór wydaje się daleki od wzorca wyniesionego z domu - to okazuje się, że osobnik ów ma gdzieś w sobie ten "feler", który uczyni go pijaczyną nawet za kilka lat. A matryca w psychice dziewczyny dużo wcześniej wyłapie to "dopasowanie". I dziwimy się, że miłość jest ślepa. Nie jest ślepa - to tylko "dopasowanie" do wzorca.
I na dodatek - wbrew oczekiwaniom - to najczęściej owa "matryca" powoduje, że uważamy, że nasz wybór jest słuszny, co podświadomie przekładamy na uczucia. Gdy wybierzemy kogoś innego - niedopasowującego się do "matrycy" - czujemy się, jak w niewygodnym, choć najpiękniejszym bucie.
Natomiast bardzo piękne jest w twoim opowiadaniu to, że twoja para dużo myśli o swoim postępowaniu - o motywach, jakie kierowały nimi w przeszłości lub kierują nimi teraz. widać między nimi nie tylko miłość, ale i przyjaźń. Już George Sand powiedziała, że w miłości najpiękniejsza jest przyjaźń. Brzmi to jak paradoks, ale to prawda - żeby kogoś prawdziwie pokochać - trzeba się z nim zaprzyjaźnić, a młodzi ludzie często mylą uczucie miłości z pożądaniem. Na zaprzyjaźnianie się zwyczajnie nie mają czasu! Szybko dążą do stworzenia związku, w którym ten (nie ukrywajmy - ważny!) aspekt życia bardzo ich pochłania. Gdy to jednak przygaśnie z biegiem lat (co jest naturalną koleją rzeczy) - to ockną się obok ludzi, którzy im będą z gruntu obcy. Nie wiedzą o sobie nic, i często nawet nie chcą się dowiadywać, bo bywa na to za późno.
To tyle moich przemyśleń - żeby nie było, że najpierw walę w łeb, a potem tłumaczę dlaczego
Charakterek mam po mojej Mamie - bardzo energicznej, niezależnej i temperamentnej kobitce
Komentarz
Dobrze dobrze, Michał planuj bibę teraz będziesz wiedział jak to jest pomieścić naście osób w jednym domu i każdemu ugotować to na co ma ochotę heheheh! Widzę że życie rodzinne trwa niezachwianie szczęśliwie i za to wypiję toast sokiem pomidorowym na zdrówko Bobi i Andrzeja
Chciałam też dopowiedzieć, że gratuluję Ci odnalezienia takich przyjaźni o jakich pewnie większość z nas marzy. Zwłaszcza w dzisiejszym świecie ciężko jest o takie osoby - szczere i bezinteresowne. Ja niestety nie wyłapałam momentu, kiedy moja lojalność względem kogoś stała się już wręcz uległością i bezpardonowo zostałam wykorzystana, czego skutki ciągną się za mną już od ładnych paru lat.
Poza tym chcąc trochę się podbudować i nadrobić "towarzyskie braki", próbowałam nawiązać na nowo kontakt z kilkoma osobami ze szkoły (gdzie i tak byłam tą niepopularną) i z przykrością stwierdziłam fakt, że prędzej znajdziesz nić porozumienia z kimś nowo poznanym, niż próbując "odświeżyć" przedawnioną znajomość.
Muszę ponadrabiać trochę zaległości w czytaniu.
Uwielbiam wszystko, co piszesz. Taki talent nam się tu kryje
Pozdrawiam Cię i ściskam cieplutko! Życzę weny do dalszego tworzenia ♥
Na szczęście Andrzej zdecydował się wyjawić swojej żonie prawdę, bo budowanie wspólnego związku na jakichś tajemnicach, które prędzej, czy później wyjdą na jaw, jest bez sensu.
Piękne zdjęcia i teksy. Pozdrawiam Bożenko
http://ktosiksims.tumblr.com
Pozdrówki!
Dalszy ciąg mojej niekończącej się opowieści byłby wcześniej, ale wczorajszy mój komentarz po prostu zniknął jak kamfora, kiedy chciałam wprowadzić korektę . Dlatego dzisiaj mam drugie podejście.
Jak zwykle pragnę w pierwszej kolejności podziękować najmilszym przyjaciołom: Alicji Pawełkowi Ani Kropeczce Eli Michasiowi Moniczce Anusi AnnaBelli Gabi oraz nowym czytelnikom Stylowej i Lenovo2103 , za Wasze wspaniałe komentarze, które motywują mnie do kontynuowania tych wspominków.
Czasami są one zabawne, a czasami zdarza mi się czerpać z nich pomysły do dalszego ciągu opowiadania. Generalnie jednak najbardziej cieszy mnie Wasza wrażliwość (cecha która co raz czyściej uznawana jest za odznakę słabości ) i żywiołowa reakcja na to co piszę.
Zauważyła, że niejednokrotnie nie tylko identyfikujecie się z "moją" postacią, ale również bardzo emocjonalnie przeżywacie jej życiowe rozterki. Co dowodzi, że gdzieś po drodze nie zatraciliśmy siebie.
Czas zaplanowanego przyjęcia zbliżał się nieubłaganie. Małżonkowie z różnym nastawieniem podchodzili do tej imprezy.Bobi czuła się podekscytowana. Jędrek natomiast starał się zachować spokój przed spotkaniem z braciszkiem, tym bardziej, że obiecał żonie zakopać topór wojenny (przynajmniej) na czas imprezy.
Chociaż nie wszyscy zaproszeni goście przybyli, nie popsuło to humoru pozostałym osobom.
Nareszcie była okazja do spotkania się z dawno niewidzianymi przyjaciółmi oraz poznanie i oficjalne przywitanie brata męża.
Początkowo ku mojej wielkiej uldze, przyjęcie odbywało się w miłej i spokojnej atmosferze ... ale nie uprzedzajmy faktów.
Markus z typową dla siebie nonszalancją przybył w stroju codziennym, chociaż Michał wyraźnie dawał mu do zrozumienia, żeby się przebrał.
Tak byłam skupiona na roli pani domu, że nie zauważyłam iż z Jędrkiem dzieje się coś niedobrego.
W miarę jak przyjęcie się rozkręcało mój mąż z coraz większym trudem znosił obecność Markusa.Jego pierwotny spokój prysł jak bańka mydlana, kiedy ten przeciągnął strunę. Zaprosił Markusa na braterską rozmowę, aby wyjaśnić nurtujące go od pewnego czasu kwestie. Chociaż rozmowa odbyła się w cztery oczy, to jej konsekwencje miały szerszy zasięg.
Na pokłosie tego incydentu nie trzeba było długo czekać. Gdzie dwóch się bije, tam trzeci obrywa ... tym razem tym trzecim była Bobi. Chociaż nie dała mężowi powodów do zazdrości, ani nie wysyłała Markusowi sprzecznych sygnałów, Jędrek z niewiadomych powodów czuł się zagrożony. Wyglądało na to, że naklejenie plastra na otwartą ranę, może zatamować na moment krwawienie, ale nie zagoi rany.
Od początku ich znajomości Bobi nie widziała męża tak zdenerwowanego. W tym momencie nie docierały do niego żadne tłumaczenia. Gdyby wzrok mógł zabijać pewnikiem padłaby trupem. Kolejny raz się okazało, że ludzie niezależnie od swej mądrości widza zwykle to, co chcą widzieć, i tyle.
Chciałam dobrze a wyszło... jak zwykle - pomyślała i zabrała się za sprzątanie po gościach.
Słabość żłobi nam więcej zmarszczek na duchu niż na twarzy. Czasami człowiek dokonuje wyboru w życiu, a czasami wybór stwarza człowieka. Poczułam się dziwnie osamotniona, marzyłam aby wszystko to co się wydarzyło, było tylko złym snem.
W tym czasie Jędrek poszedł się wyciszyć. Terapeutyczne działanie tej metody poznał już dawno a kontakt z naturą sprawiał mu radość i dawał mistyczne poczucie jedności z wszechświatem.
Po powrocie jak gdyby nigdy nic, zabrał się za zajęcia, które od dłuższego już czasu skupiały całą jego uwagę, i które sprawiały mu autentyczną radość.
Maska spokoju tak szybko jak się pojawiła, tak równie szybko zniknęła. Wypróbowana wcześniej metoda tym razem nie zdała egzaminu i Jędrek wieczorem kontynuował swoje połajanki. Postawił też żonie konkretne ultimatum.
Poranek też nie był lepszy.
A wieczorna wizyta Rico najwyraźniej dolała oliwy do ognia.
a zwłaszcza propozycja, która padła z jego ust:
Nie jestem pewna czy to oferta Rico spowodowała, że mój małżonek poczuł nieodparty pociąg do boksu... i boję się nawet myśleć kogo wyobrażał sobie okładając pięściami worek treningowy.
W momencie kiedy atmosfera w domu stała się na dłuższa metę nie do zniesienia, Bobi postanowiła porozmawiać z mężem.Nie chciała aby złe emocje rosły tygodniami i nie zmierzała chować głowę w piasek lub zamiatać wynikły problem pod dywan.
Życie może nas prowadzić różnymi drogami, ale każdy musi sam zdecydować, którą z nich wybierze.Nie wiem czy tego typu rany jakie nosi w sercu mój mąż w ogóle mogą się zabliźnić.Pomimo to każdego dnia będę stała przy nim, bo nie jesteśmy ze sobą z przymusu, bo nie mamy innych możliwości. Jesteśmy ze sobą z wyboru, którego dokonujemy każdego dnia, gdy się kłócimy, gdy sprawiamy sobie zawód. Wybieramy wciąż siebie na nowo.
Jest różnica między przyznaniem się do winy a wyznaniem winy. Jędrkowi trochę czas to zajęło, ale w końcu padło to magiczne słowo:
No cóż zmiany tak jak gojenie ran, wymagają czasu, a miłość polega na tym, że człowiek staje się kimś więcej, niż był, kimś więcej niż wierzył, że możne być.To co Jędruś masaż na zgodę
Bobi zażądaj od Jędrka czegoś więcej niż tylko przeprosin,może jakiś fajny ciuch albo coś nowego do domu? Niech poczuje na sobie jak Ciebie zranił.
Również i takie sceny mogą rozdziabić paszczę w radosnym uśmiechu ale w końcu... czy inaczej mogłoby być w relau ?
Emocje czasem biorą górę nad zdrowym rozsądkiem i nawet jeśli to pokrętny dowód miłości, potrafią ranić ale nasz bohater, świeżo upieczony tata ma przy sobie osobę, która chyba jak nikt inny potrafi niepotrzebne emocje amortyzować i podejmować wysiłek łagodzenia złych odczuć jednak i on sam potrafi przyznać się do winy, powiedzieć magiczne "przepraszam", nie rzadko nie zdajemy sobie sprawy z tego jak wiele to słowo może oznaczać i jak wiele naprawić oczywiście o ile jest szczere i wynika z faktycznej potrzeby... tak ,jak widzisz zdecydowanie uruchamiasz tą historią umysł, wyobraźnię ale przede wszystkim w kontekście porównań do rzeczywistości.
Mam nadzieję,że bracia dojdą z czasem do porozumienia choć pewnie łatwo nie będzie bo chcieć tego musza obie strony.
Ps: oj ten Rico sam nie wiem czemu lubię go ze swoich postaci bardziej niż Delsinę
" I Ty byles o takie cos zazdrosny? Wez no przyjrzyj sie w lustrze a potem spojrz na niego" byloby po klopocie. No coz czlowiek zyje i wciaz sie uczy. Wychowywanie meza wymaga cierpliwosci, a ze kazdy egzemplarz niestety jest inny to nie istnieje uniwersalny podrecznik. Choc jakies tam ogolne zasady sa. Zreszta odnosza sie do kazdej plci. Rzucony od czasu do czasu komplement nie kosztuje nas nic i w dodatku o ile nie jestesmy juz w trakcie sprawy rozwodowej, to nawet moze byc prawdziwy!
Aguś, Bobi jest mądrą i cierpliwą kobietą i słusznie przeczekała ten wybuch zazdrości Jędrka. On ma tylko złe wspomnienia dotyczące braciszka . Inna rzecz że właśnie te najbardziej kochane i najbliższe osoby obrywają po głowie za niewinność i za to że są.....najbliżej. Właśnie największą sztuką jest przetrzymać kryzys i nie dać się ponieść emocjom. Wierzę że skruszony Jędruś pięknie i gorąco przeprosi swoją wspaniałą żonę.
twitter.com/Pawe60835471
#EACreatorNetwork #EAContentCreator
Gdyby nie było zazdrości to jaka byłaby to miłość, dobrze że mają w domu sprzęt do ćwiczeń siłowych jest się na czym wyżyć. Andrew powinien sobie takie zdjęcie Markusa nalepić na tym worku treningowym HAHAH!
I proszę po burzy znów słońce na horyzoncie, mają co robić w końcu potomek już jest, zająć się trzeba dzieciną, tylko lepiej niż ja... nie wiedziałam o co chodzi z niemowlakami, bo ciągle odczytywałam polecenie"postarz" jako "postrasz" HAHAH! A po co ja mam dzieci straszyć?! I tak niemowlaki żyły sobie u mnie w grze spokojnie i szczęśliwie nie dorastając
Nie róbcie mojego błędu!
Dobrego dnia!
Ne ma to jak wkurzony mąż, którego żona nie do końca rozumie. Markus musiał chłopakowi zaleźć za skórę skoro wzbudził taki gniew swoimi słowami, ja bym mu na serio przyłożył jakby w ten sposób mówił o mojej żonie, nie ważne brat czy nie.
Według mnie mnie, wygląda na to,że Aniołem ten pan nie jest i chyba już jedną kobietę Andrzejowi zabrał, po intensywności złości wnioskuje,że nie była to zwykła dziewczyna, i raczej gdyby mu nie zależało obecnie na Bobi to jego reakcja byłaby inna.
Małżonek nie miał prawa wyładowywać się na żonie, ale w pełni go rozumiem, skoro sama nie zareagowała na prowokacje Markusa zapewne był zły i na to, a w szczególności wiedząc,że Bobi jest delikatna i on sam nie wie na ile będzie umiała sobie sama poradzić z podrywaczem, nie tylko teraz ale również w przyszłości. Kocha ją i ufa jej ale również chce chronić za wszelka cenę. Patrzy więc przez pryzmat zamierzchłych czasów i tego co musiało się wydarzyć. Takie rzeczy w człowieku zostają na długie lata.
Zapada ważna dla niego decyzja i ciekaw jestem jak Bobi ją przyjmie, myślę,że bez powodu nie było by to tak dla niego ważne
Nie odzywa się, bo walczy z bijącymi się myślami, zastanawia się jak ma postąpić, żeby nie urazić Bobi bardziej i jakoś wszystko poukładać,zapewne widok własnej żony w ramionach innego mężczyzny przewija mu się przez głowę, w końcu nawet jak Bobi powie nie, dla Markusa to wcale nie musi być wystarczającym hamulcem dla jego dalszych działań w stosunku do jej osoby, boi się o nią. Idzie z nią porozmawiać i ją przeprosić kiedy najgorsze wizje i emocje już opadają
Ciesze,że pomimo niesnasek, małżonkowie rozmawiają i wyjaśniają sobie wszystko.Tak powinno być w każdym zdrowym związku, jest też szansa na to,że żona zrozumie czemu antypatia Andrzeja do brata jest tak silna,że nie jest w stanie tolerować jego obecności i zaakceptuje jego decyzję. W końcu pomimo,że próba pogodzenia z bratem nie wyszła,nie można powiedzieć,że nie próbował tego zrobić z miłości do żony.
Co do głaskania tylko dobra żona wie, jak postępować z mężem, nie wszystkie kłótnie łagodzi się w sypialni, czasem wystarczy zwykła czułość i szczera rozmowa, i to dotyczy obu stron. Nie widzę też objawów zazdrości, lecz raczej strachu o to co w życiu najcenniejsze.Mężczyzna to taki mechanizm co lubi mieć nie tylko (złudną jak mawiają kobiety) kontrole w związku ale również zapewnić kobiecie którą kocha bezpieczeństwo, bynajmniej tak nas wychowano.
Piękna historia Bobi , czekam na dalsze losy bohaterów
Zastanowiło mnie, że większość pań przyjęło postawę - przeczekać. Tak nas uczono przez lata. Mężczyźnie trzeba ustąpić. Trzeba przemilczeć. Trzeba przełknąć... Gdyby Bobi trzasnęła drzwiami tak, że posypałby się tynk, to Jędrusiowi na pewno zanikłaby z mety inwencja w obrzucaniu żony zmyślonymi zarzutami.
Taka postawa nic dobrego nie daje - uczy, że można kobiecie wejść na głowę i poskakać. Nawet za nic. Bo nie widzę, czym tu Bobi zasłużyła na awanturę!!!
Edit - i gdzie tu równouprawnienie, ja się pytam? Bożencia łykając łzy zabrała się potulnie za sprzątanie po imprezce, a mężuś zrobiwszy drakę - poszedł sobie w bety wypoczywać?
Choć nie zawsze czas mam,szarym dniem zajęta, o swych Przyjaciołach , myślę i pamiętam. I z wielką radością czytam komentarze, a wszystkim piszącym - ślę uśmiechy w darze .
Wstawiając dalszą część wspomnień nie przypuszczałam, że przedstawione przeze mnie zachowanie Jędrka rozpęta taką burzę oskarżeń pod jego adresem. Odnoszę wrażenie, że poruszyłam ważki problem, skoro odzew był tak mocny. Większość czytelniczek miała prawdopodobnie złe doświadczenia z mężczyznami i to one kładły się cieniem na odbiorze pokazanej przeze mnie sytuacji życiowej.
Możliwe, że będę odosobniona w swych poglądach, ale uważam, że nie należy generalizować postaw męskich. Oni też mają uczucia i prawo do popełniania błędów.Nie skreślajmy ich przy pierwszym potknięciu, nie odbierajmy im możliwości reakcji w momentach kiedy stres bierze nad nimi górę.
Dlatego na wstępie pragnę wziąć Jędrka w obronę i wyjaśnić, że mój simowy mąż znając bardzo dobrze swego brata, miał podstawy do wybuchu złości. Dodatkowo został przez niego sprowokowany i wyprowadzony z równowagi.
Bobi najwyraźniej nie do końca przemyślała pomysł pogodzenia się braci, i nie wzięła pod uwagę najważniejszego - tupetu braciszka.
Uważam, że zanim zaczniemy preferować wyroki i osądzać innych pomyślmy, czy sami jesteśmy bez winy i jak w takiej sytuacji zachowałby się każdy z nas.
Bobi powoli zaczynała mieć świadomość, że wzajemna niechęć braci nie narosła z dnia na dzień i nie wzięła się z jednego tylko powodu.Powoli wszystko zaczęło jej się układać w logiczną całość. Widziała jak jej mąż cierpi.Chciała mu pomóc, ulżyć, a nie przysparzać kolejnych trosk.
Aby zrozumieć wzajemne relacje międzyludzkie, trzeba poznać motywy jakimi się ludzie kierują. Gdyby od początku wiedziała, dlaczego stosunki braterskie były tak zaognione, zapewne nie podjęłaby się próby zmienienia tego stanu rzeczy (chociaż nie jestem do końca przekonana, czy tak by się stało). Wprawdzie Jędrek powiedział jej jaka była przyczyna konfliktu, bez wtajemniczania jej w bolesne dla niego szczegóły, niestety pozostawił też sporo niedomówień.
Bobi praktycznie nie znała Markusa.Wiedziała o nim tylko tyle, ile mąż zechciała jej powiedzieć. Dlatego też nie podejrzewała, że może grozić jej z jego strony jakieś niebezpieczeństwo.
Jędrek natomiast świetnie zdawał sobie sprawę, że nawet zniechęcająca reakcja Bobi na jego zaloty, wcale nie musiała go powstrzymać. Nie wiedziała również tego, że Markus z powodu ciągłego stawiania mu Andrzeja za wzór przez rodziców, zaczął rywalizować z bratem w każdej dziedzinie, aby udowodnić sobie i innym, że jest lepszy.Nie przebierał przy tym w środkach i nie liczył się z uczuciami innych. Teraz też przypuszczalnie nie chodziło mu o osobę Bobi. Nie ona była celem, raczej środkiem do celu.
Wiedząc to wszystko wcześniej zapewne nie przekroczyłaby pewnych granic zdrowego rozsądku i wariackiego zaangażowania.
Teraz dręczące ją poczucie winy spowodowało, że cały swój czas poświęcała rodzinie, chcąc wynagrodzi im stres, który stał się ich udziałem.
Jędrek doceniała zaangażowanie żony w stworzenie miłej rodzinnej atmosfery. Wszelkie niesnaski z upływem czasu zacierały się.
Małżonkowie coraz częściej wieczorami siadali i rozmawiali ze sobą, dzieląc się swoimi emocjami z całego dnia. Te rozmowy były im potrzebne jak choremu transfuzja.
Podsumowując całą rozmowę Jędrek stwierdził wyraźnie , że:
- nawet w ataku agresji nikogo bym nie zabił ... chociaż nie powiem, żebym był daleki od takich myśli.Często zdarza mi się widząc postępowanie ludzi pomyśleć, że najbardziej odpowiednim byłoby unicestwienie danej osoby, bo resocjalizacja w tym wypadku niczego nie przyniesie. Kiedy nachodzą mnie takie myśli mam wtedy wrażenie, że złość się we mnie rozwija. Jest silniejsza niż dobre uczucia. Nie jest mi z nią dobrze. Męczę się, nie lubię siebie za to.
Kłótnie to zwykle emocje dzięki, którym wiemy, że wciąż nam na sobie zależy, że nie staliśmy się sobie obojętni. Nie atakujemy drugiej osoby, lecz mówimy o swoich uczuciach i próbujemy zrozumieć intencje partnera. Uczymy się szanować uczucia drugiej osoby i uważnie jej słuchać.Próbujemy zrozumieć czym się martwi i do czego dąży.
Jak w każdym związku, tak i w naszym nie obyło się bez nieporozumień ... ostatecznie cały czas jeszcze się docieraliśmy.
Kiedy wszystko zostało już powiedziane i atmosfera oczyszczona, naszedł okres wytężonej pracy i opieki nad rosnącą jak na drożdżach Zosią, która być może dla świata była człowiekiem, ale dla rodziców była całym światem.
Zauważyłam, że każdorazowo kiedy mąż z córką siadali wspólnie przy stole, Jędrek wpatrywał się w Zosią jak w cudowny obrazek.
kiedy Zosia potrzebowała pomocy przy lekcjach, zawsze znalazł dla niej czas:
Nie darmo mówi się, że: każdy może zostać ojcem, ale tylko ktoś wyjątkowy zostaje TATĄ:
Bywały chwile, że byłam nawet zazdrosna o tę więź jaka łączyła córkę z Jędrkiem . Był wspaniałym i wyrozumiałym tatą oraz cudownym mężem. Zosia natomiast była jego wykapaną kopią.
Trudno byłoby nie dostrzec, że zalety Jędrka całkowicie rekompensowały wszystko inne.Miedzy ludźmi zdarzają się rożne rzeczy, ale najważniejsze to wyjaśnić, wybaczyć i żyć dalej. Jędrek przecież nie był z gruntu złym człowiekiem. Jak każdy miewał chwile słabości, ale kochał swoje dziewczyny i za żadną cenę nie dałby ich skrzywdzić.
Od kiedy w rodzinie zapanował spokój i wzajemne zrozumienie wszystko zaczęło się układać dobrze.Andrzej aby się wyciszyć zaczął nawet medytować.
Bobi natomiast często przy porannej toalecie myślała o tym jak kruche jest szczęście człowieka, jak łatwo można stracić to co najcenniejsze rodzinę, miłość.
Andrzejowi też nieobce były te dylematy.Czasami kiedy bywał zmęczony, zdarzało mu się przysiadać na ławeczce i rozmyślać nad sensem życia.
Takie chwile pozwalały mu nabrać dystansu do samego siebie, do związku, do życia. Zwykł mówić, że ładuje wtedy akumulatory...
aby później ze zdwojoną siłą angażować się w życie rodziny. Potrafił jak dzieciak szaleć z Zosią, która de facto uwielbiała te wygłupy z tatą.
Wspólne posiłki coraz częściej były okazją do wyrażania uczuć.
Generalnie w całym domu panował romansowy nastrój.
Małżonkowi okazywali sobie czułość na każdym kroku. Śmiało można by powiedzieć, że przeżywali kolejny raz fazę wzajemnej fascynacji sobą.
W każdym geście, słowie, spojrzeniu czuło się, że byli po prostu sobie przeznaczeni. Do ich domu ponownie zawitało szczęście, harmonia i spokój.
Wieczorami Jędruś pozwalał sobie nawet na frywolne żarty:
Pewnego razu zajrzał do nich Michała, który chciał poradzić się w istotnej dla niego sprawie.
tyle na dzisiaj c.d.n jako bonusik zostawiam moje dwa ulubione zdjęcia:
Pozdrawiam wszystkich i życzę każdemu aby w jego życiu królowała harmonia, szczęście i miłość.
Twoja Bobi jest wyrozumiała aż do nieprzyzwoitości. Gdyby takie kobiety chodziły po świecie, to byłoby niebo na ziemi - a mężczyźni i tak szukaliby mocniejszych wrażeń - bodaj w piekle - bo tacy już są - w większości
Każdy z nas ma jakąś matrycę wyniesioną z własnego domu, z nadrukiem własnych doświadczeń nanoszonych z biegiem lat, i pustymi jeszcze polami - oczekiwań.
Konglomerat tych wszystkich czynników kształtuje naszą osobowość. Nawet jeśli bardzo chcemy coś zmienić - matryca bardzo często to uniemożliwia. Trzeba nadludzkiego wysiłku, by ten "nadruk" zlikwidować. Dlatego - mimo naszego zdziwienia - córki pijaków najczęściej wybierają na partnerów takich mężczyzn, którzy gdzieś się wpisują w tę 'matrycę". I nawet - jeśli początkowo wybór wydaje się daleki od wzorca wyniesionego z domu - to okazuje się, że osobnik ów ma gdzieś w sobie ten "feler", który uczyni go pijaczyną nawet za kilka lat. A matryca w psychice dziewczyny dużo wcześniej wyłapie to "dopasowanie". I dziwimy się, że miłość jest ślepa. Nie jest ślepa - to tylko "dopasowanie" do wzorca.
I na dodatek - wbrew oczekiwaniom - to najczęściej owa "matryca" powoduje, że uważamy, że nasz wybór jest słuszny, co podświadomie przekładamy na uczucia. Gdy wybierzemy kogoś innego - niedopasowującego się do "matrycy" - czujemy się, jak w niewygodnym, choć najpiękniejszym bucie.
Natomiast bardzo piękne jest w twoim opowiadaniu to, że twoja para dużo myśli o swoim postępowaniu - o motywach, jakie kierowały nimi w przeszłości lub kierują nimi teraz. widać między nimi nie tylko miłość, ale i przyjaźń. Już George Sand powiedziała, że w miłości najpiękniejsza jest przyjaźń. Brzmi to jak paradoks, ale to prawda - żeby kogoś prawdziwie pokochać - trzeba się z nim zaprzyjaźnić, a młodzi ludzie często mylą uczucie miłości z pożądaniem. Na zaprzyjaźnianie się zwyczajnie nie mają czasu! Szybko dążą do stworzenia związku, w którym ten (nie ukrywajmy - ważny!) aspekt życia bardzo ich pochłania. Gdy to jednak przygaśnie z biegiem lat (co jest naturalną koleją rzeczy) - to ockną się obok ludzi, którzy im będą z gruntu obcy. Nie wiedzą o sobie nic, i często nawet nie chcą się dowiadywać, bo bywa na to za późno.
To tyle moich przemyśleń - żeby nie było, że najpierw walę w łeb, a potem tłumaczę dlaczego
Charakterek mam po mojej Mamie - bardzo energicznej, niezależnej i temperamentnej kobitce